Zapraszam wszystkich czytelników na mojego nowego bloga! :)
Mam nadzieję, że się spodoba:
http://this-is-only-beginning.blogspot.com/
Nie wierz w bajki, poznaj prawdę
czwartek, 30 lipca 2015
niedziela, 3 maja 2015
Przeprosiny, newsy itp.
Bardzo, ale to bardzo przepraszam za takie opóźnienia w związku z pojawieniem się nowego rozdziału. Na swoje usprawiedliwienie jednak mam to, że po prostu te dwa miesiące bardzo szybko zleciały i miałam bardzo, ale to bardzo dużo rzeczy na głowie. Próbne egzaminy, oceny, problemy przyjaciół itp.
Przez ten długi czas bardzo dużo sobie przemyślałam, czytałam rozdziały mojego autorstwa po kilka razy i stwierdziłam, że po prostu mi się one nie podobają :( Choć samo opowiadanie samo w sobie było naprawdę dobre (pomysł, postacie, wątki), to rozmowy były bardzo nieprzemyślane a o opisach lepiej nie mówić. Dlatego stwierdziłam........ tum tum tum, że założę nowego bloga. Będzie to inna historia, ale z innymi elementami
Jest mi bardzo przykro, że tak się stało, ale musicie zrozumieć- nie mogę pisać czegoś, co mi się nie podoba. Podczas tych dwóch miesięcy popracowałam trochę nad swoim stylem pisania i mam nadzieję, że tym razem nowe opowiadanie wyjdzie zgodnie z moim zamysłem. Wiem też, że do czytania mojego opowiadania skusił głównie pomysł połączenia świata Rowling i Tolkiena...
Nowy blog wbrew pozorom będzie bardzo, ale to bardzo podobny do Hermiony Granger Historia Prawdziwa...
-na pewno główną bohaterką będzie Hermiona Granger!
-będzie połączenie świata Rowling i Tolkiena!
-jeżeli byście chcieli, pojawią się ci sami bohaterowie (proszę pisać w komentarzach)
Myślę, że to na razie wszystko. A co będzie nowego...
-postaram się by były dłuższe rozdziały!
-czyli więcej opisów i dialogów!
-bardziej rozbudowany wszechświat!
Teraz trochę z innej beczki...
Postanowiłam jako smaczek dać wam kawałek/kawałki rozdziału piątego...
(niezbetowany i niedokończony) Rozdział 5:
-Wiodą, wiodą drogi w świat, wśród lesistych gór zieleni, w mrocznych grotach znacząc ślad, wśród zbłąkanych mknąc strumieni- śpiewała wesoło Hermiona, przejeżdżając drewnianym wozem przez Wschodni Gościniec, najdłuższą drogę Shire. Gdy, chciała skręcić w prawo, drogę zagrodził jej hobbit. Jak każdy inny ze swojego gatunku był niższy od ludzi o połowę i miał duże stopy pokryte brązowym, kędzierzawym włosem. Od innych mógł wyróżniać się tylko ciemnobrązowymi włosami i zielonymi oczami, chodź co drugi hobbit tak wyglądał. Hermiona znała i pamiętała go bardzo dobrze. Z pewnością nie można było zapomnieć siostrzeńca jej najlepszego przyjaciela.
-Spóźniłaś się- powiedział, krzyżując ręce.
-Czy Gandalf cię jeszcze nie nauczył młody Frodo Bagginsie, że czarodziej i czarownica nigdy się nie spóźniają?- spytała, podnosząc na niego swój wzrok.- I nie zjawiają się wcześniej, lecz tylko właśnie wtedy kiedy sami tego chcą- powiedziała poważnie.
Po chwili krępującej ciszy zaczęli się bardzo głośno śmiać, a gdy Frodo rzucił jej się na szyję, Hermiona od razu go przytuliła.
-Jak bardzo się cieszę, że Cię widzę Hermiono!- krzyknął uśmiechnięty.
-Jestem równie szczęśliwa z widzenia ciebie- powiedziała Hermiona, odsuwając go od siebie.- Co tam u ciebie?
-U mnie w porządku. Czyli jak zawsze- zaśmiał się, siadając.
-Przynajmniej jeden człowiek jest szczęśliwy w tych czasach- mruknęła Hermiona tak aby Frodo nie usłyszał.
-Skąd wytrzasnęłaś ten wózek i konia?- spytał.
-Z kątowni.
-Hahahaha a tak naprawdę?
-Spotkałam po drodze kilku krasnoludów wędrujących do Michel Delving. Byli tak mili, że pożyczyli mi jeden ze swoich wozów i konia.
-Hm z pewnością innym by nie pożyczyli- uśmiechnął się.
-Z pewnością- podkreśliła- pamiętali o tym, że pomogłam odzyskać Erebor.
-Z pewnością- zaśmiał się.
…
-Bilbo bardzo się ucieszy z twojego przybycia- powiedział Frodo, obserwując jak mijają Kamień Trzech Ćwiartek.- Gdy opowiada dzieciakom o swoich przygodach zawsze się śmieje z tego incydentu, kiedy to zjawiłaś się niespodziewanie w czasie drogi do Rivendell, informując Gandalfa, że przysyła cię Dumbledore. Wiele matek jest oburzonych, że Bilbo opowiada o twoim nieprzyzwoitym stroju ich dzieciom- zaśmiał się.
-To nie jest powód do śmiechu- próbowała udać oburzenie Hermiona.- Do dziś tych ubrań nie odzyskałam, ale myślę, że dzisiaj ubrałam dość stosowny strój- powiedziała, wskazując na swój ubiór.
Dopiero teraz Frodo zauważył, że Hermiona ubrana jest w sięgającą do ziemi złotą suknie, bez ramiączek z dekoltem w kształcie serca. Ona sama dobrze się czuła w takim stroju. Ginny prawdopodobnie ten strój by przeszkadzał, ale jej było bez różnicy czy chodzi w sukniach, czy w spódniczkach, czy w spodniach.
-Jest naprawdę bardzo ładny- pochwalił Frodo.
-Dziękuję- uśmiechnęła się.- A właściwie jak tam twój wujek? Nadal szuka przygód?- obsypała go pytaniami.
-Hm ciężko powiedzieć. Widać, że bardzo tęskni za przygodami, krasnoludami, Gandalfem i tobą, ale ostatnio trochę przycichł- powiedział.- Wysyła do kogoś dużo listów, ślęczy przy starych mapach, zwłaszcza Afryki. Jakby szykował się na nową podróż.
Hermionę zdziwiło to co powiedział Frodo, lecz na razie postanowiła nie wypowiadać się w tej sprawie, powiedziała tylko:
-Nic nowego- zaśmiała się, obserwując jak wjeżdżają w miejscowość Bywater. Zawsze podziwiała typ architektury hobbickiej. Domostwa były budowane na wzgórzach, a rzecz ujmując we wzgórzach. Drążyli w nich tunele, które kształtowały się w korytarze i pokoje i tak powstawały domy. Piękne i przytulne były idealnymi miejscami dla hobbitów. Bywater czyli miejscowość Nad Wodą było skupiskiem takich hobbickich norek, lecz nie były one brudne i niewygodne. W środku, ściany tuneli pokryte były deskami, w salonie zawsze mieścił się kominek, a do wzgórza wchodziło się przez okrągłe, duże, pomalowane często na zielono lub żółto drzwi. Hermiona za to właśnie umiłowała to miejsce, że mimo złych wydarzeń dookoła Shire, jego mieszkańcy potrafili stworzyć miejsce pokoju. Miejsce bardzo ciekawe, piękne, wesołe a przede wszystkim przytulne.
Kiedy wyjechali z miasteczka Frodo powiedział:
-Niepokoi mnie sytuacja na granicach Hermiono.
-A co się dzieje?- spytała, niepokojąc się.
-W Gospodach coraz częściej słyszy się o tajemniczych ludziach obserwujących granice…
-Wiesz może jak wyglądają?
-Są odziani w czarne szaty i srebrne maski, nic więcej nie wiem- powiedział Frodo, na co Hermiona zmarszczyła brwi. Poważnie się tym zaniepokoiła.- Spytałem wcześniej o nich Bilba, lecz nic nie wiedział- popatrzył na nią. Hermiona szybko odwróciła wzrok na stojące w pobliżu drzewo.- Dobra, zachowajcie swoje tajemnice. Wiem, że maczasz w tym palce i w tej nowej przygodzie i w tych ludziach- zaśmiał się, na co Hermiona spojrzała na niego zaskoczona.
-Co?- zdziwiła się.- Ja nie mam z tymi rzeczami nic wspólnego- również się zaśmiała.
-Zanim się zjawiłaś Bagginsowie cieszyli się szacunkiem za swoją stałość i stateczność- kiwnął jej głową.
-To Gandalf ponosi winę za popchnięcie twojego wuja w kierunku incydentu ze smokiem.
-Mimo wszystko to i tobie przypięto łapkę mąciwody.
Hermiona prychnęła cicho, po czym kiwnęła uśmiechnięta pobliskiemu hobbitowi, który spojrzał na nią podejrzanie. Gdy pojechali dalej Lwica Gryffindoru wzruszyła ramionami dalej uśmiechnięta i spojrzała na młodego hobbita, który uśmiechał się od ucha do ucha.
-Trzy, dwa, jeden…- odliczył.
-Hermiona! Hermiona! Przybyła Hermiona!- krzyczała jakaś dziewczynka, biegnąc przez pobliskie wzgórze w ich stronę. A za nią pobiegło wiele innych dzieci, wykrzykując jej imię.
-Hermiona! Hermiona!- krzyczały dzieci, biegnące za nimi, a gdy zobaczyły, że owa dziewczyna nie zwraca na nie uwagi zatrzymały się za powozem i smutno mówiły:
-Wyczaruj nam coś. Wyczaruj…
Hermiona nie zwracając na nie uwagi z miną bardzo poważną jechała dalej. A dzieci obserwowały ze smutkiem odjeżdżający wóz, gdy nagle z wozu poleciały w stronę nieba czerwone i zielone iskry. W stronę dzieci zaś poleciały niebieskie ptaszki, przynoszące każdemu dziecku po kwiatku i pluszowym misiu oraz feniks, który zaczął wokół dzieci latać. Młode hobbity zaczęły krzyczeć radośnie, machając wesoło rękami i tupiąc nóżkami. Frodo równie wesoły jak one popatrzył na Hermionę, która śmieła się głośno, patrząc na dzieci. Cieszyła się bardzo, że tak je uszczęśliwiła. Przejeżdżając przez Hobbiton, Frodo wstał i powiedział:
-Hermiono, nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy widząc cię tu- uśmiechnął się.- Do zobaczenia później- pomachał jej, zeskakując z wozu.
-Ja również jestem szczęśliwa Frodo. Ja również- pomachała mu wesoło.
***
W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit. Nie była to jakaś brudna, brzydka zatęchła nora pełna robaków. To był dom hobbita, co oznacza dobre jedzenie, ciepłe palenisko i wszystkie wygody. Hobbici zatem nie mają potrzeby podróżowania i poznawania świata poza swoim niewielkim krajem. Zazwyczaj ubierają się w jasne kolory, a obuwia nie nosili. Oprócz niewielkiego wzrostu to właśnie stopy są ich znakiem rozpoznawania. Są one bowiem opatrzone w twardą i rzemienną podeszwę oraz obrośnięte bujnym, kędzierzawym włosem. Są ludem prostym, nie tolerują maszyn bardziej zaawansowanych technologicznie od młynów, miechów i krosnów. Hobbici w Shire najbardziej rozwinęli rolnictwo oraz hodowlę zwierząt. Chwałę zaś przyniosła im uprawa Fajkowego Ziela, czyli liścia, który był popularną używką w ojczyźnie hobbitów i poza nim.
Bilbo czytając w myślach ten fragment, uśmiechał się do siebie. Na dzień dzisiejszy postanowił już skończyć pisanie swojej książki, opowiadającej o wyprawie Kompanii Thorina Dębowej Tarczy. Na wspomnienie tamtych wydarzeń spojrzał na obraz wiszący nad kominkiem. Przedstawiał on piękną, szesnastoletnią dziewczyną o długich, ciemnobrązowych włosach i oczach koloru mlecznej czekolady oraz o połowę od niej mniejszego człowieczka. A dokładniej hobbita, o kręconych, brązowych włosach oraz oczach koloru morza. Portret przedstawiał Bilba oraz Hermionę, kilka godzin po Bitwie Pięciu Armii. Hobbit zaczął się śmiać, kiedy pomyślał, że wygląda tu jak dziecko szatynki, a byli najlepszymi przyjaciółmi na dobre i na złe.
Jego przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi, ogłaszający przyjście jego przyjaciółki.
***
Hermiona stała przed zielonymi, okrągłymi drzwiami, czekając aż jej przyjaciel otworzy.
***
W miarę upływu czasu, bitwa coraz bardziej się zaostrzała. Minotaury z wielką siłą napierały na bramę, strzeżoną przez elfickich gwardzistów. Między elfami i orkami prawdziwie zawrzało, wszędzie walały się szczątki orków przeplatane zmasakrowanymi, zimnymi ciałami elfów. Walka była okrutna, a ofiary padały po każdej stronie. Galadriela przyglądała się temu zjawisku z pewnym obrzydzeniem. Nienawidziła wojny, ale musiała iść walczyć. Wiedziała, że jej ludzie przegrywają i tylko ona lub posiłki z Arallone mogą zmienić bieg bitwy, choć na to drugie nie mogła liczyć. Z pewnością jej wysłannik został zabity przez wojska Angmaru. Pani Światła spojrzała na swój srebrny pierścień- Nenye. Ostatnio bardzo często korzystała z jej mocy, co bardzo ją osłabiało, lecz musiała. Dla swojego ludu.
***
Rozmowa z Bilbem bardzo się wydłużyła. Tak dobrze się jej rozmawiało, że nawet nie zauważyła kiedy zapadł zmrok, a Bilbo usnął w fotelu. Gdy zorientowała się, że od jakiegoś czasu nic nie rozmawiają spojrzała na niego chcą coś powiedzieć. Dopiero wtedy zobaczyła, że Bilbo usnął w fotelu. Wyglądał tak bardzo słodka, że Hermiona chciała wytargać go za policzki jak stara dobra ciotka. Zaśmiała się w duchu z tego absurdalnego pomysłu, po czym powoli wstała, podeszła do hobbita i wzięła go na ręce. Ale on jest lekki- pomyślała Hermiona, niosąc go do sypialni. Gdy położyła go na łóżku i przykryła go kołdrą wyszła po cichu z pokoju, zamykając dokładnie drzwi. Wchodząc do salonu, machnęła kilka razy różdżką. W jednej chwili zgasł ogień i wszystkie świece, naczynia przeniosły się do kuchni, a koce schowały się do szafki. Hermiona podeszła do stołu, zgarniając kawałek pergaminu i pióro. Szybko napisała wiadomość do Bilba, po czym zostawiła ją na stole w kuchni i wyszła z domu Bilba, szczelnie zamykając drzwi. Będąc już w powozie zaczęła się zastanawiać gdzie może być Frodo. Pewnie siedzi i pije z kolegami- pomyślała Er, lecz zaczęła się trochę martwić. Jej przemyślenia przerwało mruczenie z tyłu wozu. Wyjęła szybko różdżkę, z której wydobyło się szkarłatne światło, które padło na małą, czekoladową o jasnoniebieskich oczach kotkę. Hermionie aż szczęka poleciała na dół, gdy zobaczyła tą słodką, bezbronną istotkę, która wyglądała na nieźle wystraszoną. Lwica Gryffindoru od razu zgasiła światło z różdżki i wzięła kotkę na swoje ręce, owijając ją jakimś krasnoludzkim materiałem. Kotka z pewnością należała do nich. Wiedząc, że od czasu, kiedy pożyczyła wóz od krasnoludów minęło trochę czasu kotka musiała być głodna. Dlatego wyczarowała dwie miski, jedną z mlekiem, drugą z karmą. Gdy kotka zaczęła jeść Hermiona, która się jej przyglądała stwierdziła, że nie jest ona wcale taka młoda, ale też nie stara. Miała może z dwa latka. Hermiona westchnęła cicho, po czym specyficznie zagwizdała, wołając konia. Edgar (bo tak nazywał się koń) przybiegł z pobliskiego pastwiska, na które Er go wysłała idąc do Bilba i
***
Oto wczesny rozdział 5. Hm co tu jeszcze miałam powiedzieć... Ach tak...
1. Wszystkie zaległości i komentarze pod waszymi postami nadrobię i zostawię w ciągu kilku dni.
2. Informacja o drugim blogu pojawi się w najbliższym czasie na TYM blogu. Będzie to inna historia. Ta prawdopodobnie będzie kontynuowana, ale to o wiele później.
3. Jeszcze raz przepraszam.
4. Bardzo proszę o komentarze pod tym postem. Każdy komentarz, który czytam, zachęca mnie do pisania.
5. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy tu weszli, skomentowali i dawali mi uśmiech za każde napisane przez nich słowo. Bardzo dziękuję :) <3
6. Jeżeli ktoś ma jakieś prośby, pytania to piszcie, proszę pod tym postem. Jestem również otwarta na wszelkie pomysły i propozycje :)
7. Jeszcze raz bardzo dziękuję, pozdrawiam, kocham i czekam :D
Charm
Przez ten długi czas bardzo dużo sobie przemyślałam, czytałam rozdziały mojego autorstwa po kilka razy i stwierdziłam, że po prostu mi się one nie podobają :( Choć samo opowiadanie samo w sobie było naprawdę dobre (pomysł, postacie, wątki), to rozmowy były bardzo nieprzemyślane a o opisach lepiej nie mówić. Dlatego stwierdziłam........ tum tum tum, że założę nowego bloga. Będzie to inna historia, ale z innymi elementami
Jest mi bardzo przykro, że tak się stało, ale musicie zrozumieć- nie mogę pisać czegoś, co mi się nie podoba. Podczas tych dwóch miesięcy popracowałam trochę nad swoim stylem pisania i mam nadzieję, że tym razem nowe opowiadanie wyjdzie zgodnie z moim zamysłem. Wiem też, że do czytania mojego opowiadania skusił głównie pomysł połączenia świata Rowling i Tolkiena...
Nowy blog wbrew pozorom będzie bardzo, ale to bardzo podobny do Hermiony Granger Historia Prawdziwa...
-na pewno główną bohaterką będzie Hermiona Granger!
-będzie połączenie świata Rowling i Tolkiena!
-jeżeli byście chcieli, pojawią się ci sami bohaterowie (proszę pisać w komentarzach)
Myślę, że to na razie wszystko. A co będzie nowego...
-postaram się by były dłuższe rozdziały!
-czyli więcej opisów i dialogów!
-bardziej rozbudowany wszechświat!
Teraz trochę z innej beczki...
Postanowiłam jako smaczek dać wam kawałek/kawałki rozdziału piątego...
(niezbetowany i niedokończony) Rozdział 5:
-Wiodą, wiodą drogi w świat, wśród lesistych gór zieleni, w mrocznych grotach znacząc ślad, wśród zbłąkanych mknąc strumieni- śpiewała wesoło Hermiona, przejeżdżając drewnianym wozem przez Wschodni Gościniec, najdłuższą drogę Shire. Gdy, chciała skręcić w prawo, drogę zagrodził jej hobbit. Jak każdy inny ze swojego gatunku był niższy od ludzi o połowę i miał duże stopy pokryte brązowym, kędzierzawym włosem. Od innych mógł wyróżniać się tylko ciemnobrązowymi włosami i zielonymi oczami, chodź co drugi hobbit tak wyglądał. Hermiona znała i pamiętała go bardzo dobrze. Z pewnością nie można było zapomnieć siostrzeńca jej najlepszego przyjaciela.
-Spóźniłaś się- powiedział, krzyżując ręce.
-Czy Gandalf cię jeszcze nie nauczył młody Frodo Bagginsie, że czarodziej i czarownica nigdy się nie spóźniają?- spytała, podnosząc na niego swój wzrok.- I nie zjawiają się wcześniej, lecz tylko właśnie wtedy kiedy sami tego chcą- powiedziała poważnie.
Po chwili krępującej ciszy zaczęli się bardzo głośno śmiać, a gdy Frodo rzucił jej się na szyję, Hermiona od razu go przytuliła.
-Jak bardzo się cieszę, że Cię widzę Hermiono!- krzyknął uśmiechnięty.
-Jestem równie szczęśliwa z widzenia ciebie- powiedziała Hermiona, odsuwając go od siebie.- Co tam u ciebie?
-U mnie w porządku. Czyli jak zawsze- zaśmiał się, siadając.
-Przynajmniej jeden człowiek jest szczęśliwy w tych czasach- mruknęła Hermiona tak aby Frodo nie usłyszał.
-Skąd wytrzasnęłaś ten wózek i konia?- spytał.
-Z kątowni.
-Hahahaha a tak naprawdę?
-Spotkałam po drodze kilku krasnoludów wędrujących do Michel Delving. Byli tak mili, że pożyczyli mi jeden ze swoich wozów i konia.
-Hm z pewnością innym by nie pożyczyli- uśmiechnął się.
-Z pewnością- podkreśliła- pamiętali o tym, że pomogłam odzyskać Erebor.
-Z pewnością- zaśmiał się.
…
-Bilbo bardzo się ucieszy z twojego przybycia- powiedział Frodo, obserwując jak mijają Kamień Trzech Ćwiartek.- Gdy opowiada dzieciakom o swoich przygodach zawsze się śmieje z tego incydentu, kiedy to zjawiłaś się niespodziewanie w czasie drogi do Rivendell, informując Gandalfa, że przysyła cię Dumbledore. Wiele matek jest oburzonych, że Bilbo opowiada o twoim nieprzyzwoitym stroju ich dzieciom- zaśmiał się.
-To nie jest powód do śmiechu- próbowała udać oburzenie Hermiona.- Do dziś tych ubrań nie odzyskałam, ale myślę, że dzisiaj ubrałam dość stosowny strój- powiedziała, wskazując na swój ubiór.
Dopiero teraz Frodo zauważył, że Hermiona ubrana jest w sięgającą do ziemi złotą suknie, bez ramiączek z dekoltem w kształcie serca. Ona sama dobrze się czuła w takim stroju. Ginny prawdopodobnie ten strój by przeszkadzał, ale jej było bez różnicy czy chodzi w sukniach, czy w spódniczkach, czy w spodniach.
-Jest naprawdę bardzo ładny- pochwalił Frodo.
-Dziękuję- uśmiechnęła się.- A właściwie jak tam twój wujek? Nadal szuka przygód?- obsypała go pytaniami.
-Hm ciężko powiedzieć. Widać, że bardzo tęskni za przygodami, krasnoludami, Gandalfem i tobą, ale ostatnio trochę przycichł- powiedział.- Wysyła do kogoś dużo listów, ślęczy przy starych mapach, zwłaszcza Afryki. Jakby szykował się na nową podróż.
Hermionę zdziwiło to co powiedział Frodo, lecz na razie postanowiła nie wypowiadać się w tej sprawie, powiedziała tylko:
-Nic nowego- zaśmiała się, obserwując jak wjeżdżają w miejscowość Bywater. Zawsze podziwiała typ architektury hobbickiej. Domostwa były budowane na wzgórzach, a rzecz ujmując we wzgórzach. Drążyli w nich tunele, które kształtowały się w korytarze i pokoje i tak powstawały domy. Piękne i przytulne były idealnymi miejscami dla hobbitów. Bywater czyli miejscowość Nad Wodą było skupiskiem takich hobbickich norek, lecz nie były one brudne i niewygodne. W środku, ściany tuneli pokryte były deskami, w salonie zawsze mieścił się kominek, a do wzgórza wchodziło się przez okrągłe, duże, pomalowane często na zielono lub żółto drzwi. Hermiona za to właśnie umiłowała to miejsce, że mimo złych wydarzeń dookoła Shire, jego mieszkańcy potrafili stworzyć miejsce pokoju. Miejsce bardzo ciekawe, piękne, wesołe a przede wszystkim przytulne.
Kiedy wyjechali z miasteczka Frodo powiedział:
-Niepokoi mnie sytuacja na granicach Hermiono.
-A co się dzieje?- spytała, niepokojąc się.
-W Gospodach coraz częściej słyszy się o tajemniczych ludziach obserwujących granice…
-Wiesz może jak wyglądają?
-Są odziani w czarne szaty i srebrne maski, nic więcej nie wiem- powiedział Frodo, na co Hermiona zmarszczyła brwi. Poważnie się tym zaniepokoiła.- Spytałem wcześniej o nich Bilba, lecz nic nie wiedział- popatrzył na nią. Hermiona szybko odwróciła wzrok na stojące w pobliżu drzewo.- Dobra, zachowajcie swoje tajemnice. Wiem, że maczasz w tym palce i w tej nowej przygodzie i w tych ludziach- zaśmiał się, na co Hermiona spojrzała na niego zaskoczona.
-Co?- zdziwiła się.- Ja nie mam z tymi rzeczami nic wspólnego- również się zaśmiała.
-Zanim się zjawiłaś Bagginsowie cieszyli się szacunkiem za swoją stałość i stateczność- kiwnął jej głową.
-To Gandalf ponosi winę za popchnięcie twojego wuja w kierunku incydentu ze smokiem.
-Mimo wszystko to i tobie przypięto łapkę mąciwody.
Hermiona prychnęła cicho, po czym kiwnęła uśmiechnięta pobliskiemu hobbitowi, który spojrzał na nią podejrzanie. Gdy pojechali dalej Lwica Gryffindoru wzruszyła ramionami dalej uśmiechnięta i spojrzała na młodego hobbita, który uśmiechał się od ucha do ucha.
-Trzy, dwa, jeden…- odliczył.
-Hermiona! Hermiona! Przybyła Hermiona!- krzyczała jakaś dziewczynka, biegnąc przez pobliskie wzgórze w ich stronę. A za nią pobiegło wiele innych dzieci, wykrzykując jej imię.
-Hermiona! Hermiona!- krzyczały dzieci, biegnące za nimi, a gdy zobaczyły, że owa dziewczyna nie zwraca na nie uwagi zatrzymały się za powozem i smutno mówiły:
-Wyczaruj nam coś. Wyczaruj…
Hermiona nie zwracając na nie uwagi z miną bardzo poważną jechała dalej. A dzieci obserwowały ze smutkiem odjeżdżający wóz, gdy nagle z wozu poleciały w stronę nieba czerwone i zielone iskry. W stronę dzieci zaś poleciały niebieskie ptaszki, przynoszące każdemu dziecku po kwiatku i pluszowym misiu oraz feniks, który zaczął wokół dzieci latać. Młode hobbity zaczęły krzyczeć radośnie, machając wesoło rękami i tupiąc nóżkami. Frodo równie wesoły jak one popatrzył na Hermionę, która śmieła się głośno, patrząc na dzieci. Cieszyła się bardzo, że tak je uszczęśliwiła. Przejeżdżając przez Hobbiton, Frodo wstał i powiedział:
-Hermiono, nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy widząc cię tu- uśmiechnął się.- Do zobaczenia później- pomachał jej, zeskakując z wozu.
-Ja również jestem szczęśliwa Frodo. Ja również- pomachała mu wesoło.
***
W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit. Nie była to jakaś brudna, brzydka zatęchła nora pełna robaków. To był dom hobbita, co oznacza dobre jedzenie, ciepłe palenisko i wszystkie wygody. Hobbici zatem nie mają potrzeby podróżowania i poznawania świata poza swoim niewielkim krajem. Zazwyczaj ubierają się w jasne kolory, a obuwia nie nosili. Oprócz niewielkiego wzrostu to właśnie stopy są ich znakiem rozpoznawania. Są one bowiem opatrzone w twardą i rzemienną podeszwę oraz obrośnięte bujnym, kędzierzawym włosem. Są ludem prostym, nie tolerują maszyn bardziej zaawansowanych technologicznie od młynów, miechów i krosnów. Hobbici w Shire najbardziej rozwinęli rolnictwo oraz hodowlę zwierząt. Chwałę zaś przyniosła im uprawa Fajkowego Ziela, czyli liścia, który był popularną używką w ojczyźnie hobbitów i poza nim.
Bilbo czytając w myślach ten fragment, uśmiechał się do siebie. Na dzień dzisiejszy postanowił już skończyć pisanie swojej książki, opowiadającej o wyprawie Kompanii Thorina Dębowej Tarczy. Na wspomnienie tamtych wydarzeń spojrzał na obraz wiszący nad kominkiem. Przedstawiał on piękną, szesnastoletnią dziewczyną o długich, ciemnobrązowych włosach i oczach koloru mlecznej czekolady oraz o połowę od niej mniejszego człowieczka. A dokładniej hobbita, o kręconych, brązowych włosach oraz oczach koloru morza. Portret przedstawiał Bilba oraz Hermionę, kilka godzin po Bitwie Pięciu Armii. Hobbit zaczął się śmiać, kiedy pomyślał, że wygląda tu jak dziecko szatynki, a byli najlepszymi przyjaciółmi na dobre i na złe.
Jego przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi, ogłaszający przyjście jego przyjaciółki.
***
Hermiona stała przed zielonymi, okrągłymi drzwiami, czekając aż jej przyjaciel otworzy.
***
W miarę upływu czasu, bitwa coraz bardziej się zaostrzała. Minotaury z wielką siłą napierały na bramę, strzeżoną przez elfickich gwardzistów. Między elfami i orkami prawdziwie zawrzało, wszędzie walały się szczątki orków przeplatane zmasakrowanymi, zimnymi ciałami elfów. Walka była okrutna, a ofiary padały po każdej stronie. Galadriela przyglądała się temu zjawisku z pewnym obrzydzeniem. Nienawidziła wojny, ale musiała iść walczyć. Wiedziała, że jej ludzie przegrywają i tylko ona lub posiłki z Arallone mogą zmienić bieg bitwy, choć na to drugie nie mogła liczyć. Z pewnością jej wysłannik został zabity przez wojska Angmaru. Pani Światła spojrzała na swój srebrny pierścień- Nenye. Ostatnio bardzo często korzystała z jej mocy, co bardzo ją osłabiało, lecz musiała. Dla swojego ludu.
***
Rozmowa z Bilbem bardzo się wydłużyła. Tak dobrze się jej rozmawiało, że nawet nie zauważyła kiedy zapadł zmrok, a Bilbo usnął w fotelu. Gdy zorientowała się, że od jakiegoś czasu nic nie rozmawiają spojrzała na niego chcą coś powiedzieć. Dopiero wtedy zobaczyła, że Bilbo usnął w fotelu. Wyglądał tak bardzo słodka, że Hermiona chciała wytargać go za policzki jak stara dobra ciotka. Zaśmiała się w duchu z tego absurdalnego pomysłu, po czym powoli wstała, podeszła do hobbita i wzięła go na ręce. Ale on jest lekki- pomyślała Hermiona, niosąc go do sypialni. Gdy położyła go na łóżku i przykryła go kołdrą wyszła po cichu z pokoju, zamykając dokładnie drzwi. Wchodząc do salonu, machnęła kilka razy różdżką. W jednej chwili zgasł ogień i wszystkie świece, naczynia przeniosły się do kuchni, a koce schowały się do szafki. Hermiona podeszła do stołu, zgarniając kawałek pergaminu i pióro. Szybko napisała wiadomość do Bilba, po czym zostawiła ją na stole w kuchni i wyszła z domu Bilba, szczelnie zamykając drzwi. Będąc już w powozie zaczęła się zastanawiać gdzie może być Frodo. Pewnie siedzi i pije z kolegami- pomyślała Er, lecz zaczęła się trochę martwić. Jej przemyślenia przerwało mruczenie z tyłu wozu. Wyjęła szybko różdżkę, z której wydobyło się szkarłatne światło, które padło na małą, czekoladową o jasnoniebieskich oczach kotkę. Hermionie aż szczęka poleciała na dół, gdy zobaczyła tą słodką, bezbronną istotkę, która wyglądała na nieźle wystraszoną. Lwica Gryffindoru od razu zgasiła światło z różdżki i wzięła kotkę na swoje ręce, owijając ją jakimś krasnoludzkim materiałem. Kotka z pewnością należała do nich. Wiedząc, że od czasu, kiedy pożyczyła wóz od krasnoludów minęło trochę czasu kotka musiała być głodna. Dlatego wyczarowała dwie miski, jedną z mlekiem, drugą z karmą. Gdy kotka zaczęła jeść Hermiona, która się jej przyglądała stwierdziła, że nie jest ona wcale taka młoda, ale też nie stara. Miała może z dwa latka. Hermiona westchnęła cicho, po czym specyficznie zagwizdała, wołając konia. Edgar (bo tak nazywał się koń) przybiegł z pobliskiego pastwiska, na które Er go wysłała idąc do Bilba i
***
Oto wczesny rozdział 5. Hm co tu jeszcze miałam powiedzieć... Ach tak...
1. Wszystkie zaległości i komentarze pod waszymi postami nadrobię i zostawię w ciągu kilku dni.
2. Informacja o drugim blogu pojawi się w najbliższym czasie na TYM blogu. Będzie to inna historia. Ta prawdopodobnie będzie kontynuowana, ale to o wiele później.
3. Jeszcze raz przepraszam.
4. Bardzo proszę o komentarze pod tym postem. Każdy komentarz, który czytam, zachęca mnie do pisania.
5. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy tu weszli, skomentowali i dawali mi uśmiech za każde napisane przez nich słowo. Bardzo dziękuję :) <3
6. Jeżeli ktoś ma jakieś prośby, pytania to piszcie, proszę pod tym postem. Jestem również otwarta na wszelkie pomysły i propozycje :)
7. Jeszcze raz bardzo dziękuję, pozdrawiam, kocham i czekam :D
Charm
niedziela, 15 marca 2015
Rozdział 4
Kochani! Jest i rozdział 4! :) Dedykuję ten rozdział wszystkim czytelnikom. Dziękuję, że jesteście :* Mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do czytania...
***
Nad Londynem w jednej chwili rozpętała się burza.
Deszcz odbijał się od okien domów i samochodów, wiał silny wiatr, a niebo co
kilka sekund rozdzierały pioruny. Drzewa
sprawiały wrażenie, jakby kładły się na ziemi, ludzie nie mieli pojęcia, co się
dzieje, że w ciągu kilku minut pogodny dzień zmienił się na walkę czterech
żywiołów.
-Nareszcie- mruknęła uradowana Emma, przechodząc
przez drzwi Dziurawego Kotła.
Gdy Hermiona weszła do pubu, ogarnęło ją zdziwienie.
Za pierwszym razem, kiedy tu była z Dumbledorem pub był cały pełny. Teraz nie
było tu nikogo oprócz Toma, zgarbionego i bezzębnego barmana, który, gdy tylko
zobaczył dziewczyny od razu do nich podbiegł.
-Witam panie!- krzyknął uradowany Tom.- Już rozpalam
ogień w kominku i do pań podchodzę.
-Dobrze, spokojnie Tom- uśmiechnęła się Hermiona,
wyciągając z torebki różdżkę i celując nią w ubranie Emmy.- Arivest- mruknęła i
rzeczy Emmy w mgnieniu oka znów stały się suche.
-Ja nie wiem, skąd ty znasz tyle zaklęć- przyznała
Em, patrząc jak ubrania Hermiony przybierają dawną postać.
-Po prostu dużo czytam.
-Aha- mruknęła, idąc ku oddalonemu od lady stolika.
Gdy z Hermioną usiadły, Tom jednym machnięciem różdżki zapalił ogień w kominku,
rzucając światło na pomieszczenie. Hermiona mogła stwierdzić, że lokal wyglądał
na opuszczony.
Kiedyś to miejsce tętniło życiem. Choć zaniedbany był
ulubionym miejscem spotkań starszych jak i młodszych czarodziejów, chcących
napić się kremowego piwa lub posłuchać miejscowych plotek. W kominku huczał
wesoło ogień, na ścianach wisiały obrazy słynnych czarodziejów, na długim
stole, mieszczącym się na środku pubu zawsze było pełno potraw, a przy nim
zasiadała wesoła grupka czarodziei. Za grubymi kolumnami w pojedynczych stoliczkach
siedziały grupki starszych pań, popijających sherry, grupki obcokrajowców,
którzy próbowali się dogadać z kelnerkami, po schodach biegały rozchichotane
dzieci bawiące się w berka, a przez duże dwa okna wkradało się światło pogodnego
dnia.
Teraz w barze nie było nikogo prócz Hermiony, Emmy i
Toma. Obrazy zastąpione zostały plakatami zbiegłych z Azkabanu czarodziejów,
okna zostały zasłonięte kotarami,
krzesła leżały na podłodze powywracane, a lada była brudna i zaniedbana.
Tom kilkoma machnięciami różdżki przywrócił, choć w
połowie stan klubu sprzed roku, kiedy Hermiona była tu po raz ostatni. Krzesła
stanęły na czterech nogach, zapaliły się świeczki i rozsunęły kotary, po czym
barman natychmiast podszedł do swoich gości.
-Podać coś Pani Hermiono?- spytał uprzejmie.
-Drogi Panie, poproszę piwo kremowe- uśmiechnęła się,
ukazując szereg białych, prostych zębów.
-A panience?- zwrócił się do Emmy.
-Ja poproszę to samo- powiedziała.
-Coś jeszcze?- zapytał.
-To wszystko. Dziękujemy Tom.
Po chwili barman wrócił, podając dziewczynom kremowe
piwa i wołając ,,Najlepsze piwo kremowe w całej Anglii dla najpiękniejszych
dziewczyn pod słońcem’’. Dziewczyny już w dobrym humorze wypiły do połowy swoje
piwa, po czym rzuciły zaklęcie Muffliato i spojrzały się na siebie.
-Kocham Cię siostrzyczko- powiedziały w tym samym
momencie, po czym przytuliły się do siebie.
-Żeby jednak nie było tak słodko. Musimy zacząć
przesłuchanie- mruknęła Emma.- Wiem o Philipie tylko to, że jest dupkiem. Nic
więcej- warknęła.
-No i najważniejsze wiesz- zaśmiała się Hermiona.
Kochały się przedrzeźniać.
-Powiedz mi, przynajmniej jak się poznaliście.
Cokolwiek powiedz.
-No to…
-No to?
-Byłam z Ginny na dyskotece.
-O zapowiada się ciekawie.
-No i…
-No i?- zapytała Em, wiedziała, do czego to dojdzie.
-Wiem, wiem. Zachowałam się jak dziwka. Przespałam
się z nim- powiedziała czerwona jak burak Hermiona.- Ale ty też święta nie
jesteś!- krzyknęła, widząc jak Emma dusi się ze śmiechu.
-Hahahahahahaha i co było dalej?- spytała, śmiejąc
się.
-No i potem spędziliśmy razem cały dzień. Jeszcze
później było kilka kolacji przy świecach, spotkań…- wymieniała.- Seksu- zarumieniła
się.- Tak wiem, świętoszką to ja nie zostanę.
-Hahahahahahahahaha no dobra. Teraz przejdźmy do tej
gorszej części wypowiedzi- stwierdziła Emma.
-No i poprosił mnie o rękę.
-COOO?!- ryknęła Em.
-No tak. Byłam zszokowana, wiesz po tygodniu
znajomości.
-I co dalej?
-Nie zgodziłam się. Później okazało się, że podobałam
się jego przyjacielowi. On wyznał mi całą prawdę- powiedziała, uśmiechając się
jak psychopata.
-Nie podoba mi się ten uśmiech- stwierdziła Emma.
-Okazało się, że jest on ze szlachetnego rodu czystej
krwi i jego rodzice postanowili nagiąć zasady. Kazali mu się ze mną ożenić, on
sam na to przystał i to nie było najgorsze. Zdradzał mnie z dwoma innymi
kobietami- uśmiechnęła się.
-Dupek- warknęła Emma.- A czemu się uśmiechasz?-
spytała.
-Bo była słodka zemsta- uśmiechnęła się niczym
Bellatrix.- Już nigdy nie skrzywdzi żadnej dziewczyny.
-Rozumiem. Ale wiesz co jest w tym wszystkim
najgorsze?
-Co?- zapytała Hermiona.
-To, że na taką imprezę zabrałaś Ginny.
-Hahahahahahahaha oj Emma.
-No co?
-Nic.
Gdy Hermiona już się uspokoiła, powiedziała:
-Teraz to ja zadaję pytania.
-No dobra, dobra.
-Jak to możliwe, że ty i Paul jedziecie do
Durmstrangu?! I to sami!- krzyknęła Hermiona.
-A co zazdrosna? Że to ja jadę z Paulem?- spytała,
sugestywnie ruszając brwiami.
-Jak Dumbledore mógł być tak lekkomyślny puszczając…
Zaraz. Co?
-Nie ważne- przewróciła oczami.
-Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz? Wiesz w ogóle co
to Durmstrang?- spytała.
-To akurat wiem. To dziwne, że wiem. Zwykle jestem
nieogarnięta, jeśli chodzi o państwa.
Hermionie aż szczęka poleciała w dół. Emma widząc to
wybuchła niepohamowanym śmiechem.
-Żartowałam Hermiono. Hermiono? Wszystko w porządku?-
spytała.
-Tak, tylko jestem załamana godziną- powiedziała,
patrząc na zegar na ścianie
-A która jest?- zapytała.
-Dziesiąta, a ja jutro muszę wcześnie wstać-
powiedziała, zbierając rzeczy. – A miałyśmy pogadać o Durmstrangu i jeszcze o
Norze.
-Właśnie!- krzyknęła Em.- Jedziesz do Nory?
-Tak.
-To dobrze, bo spotkamy się na zebraniu Zakonu i
porozmawiamy na spokojnie- uśmiechnęła się pocieszająco do przyjaciółki.
-Okej. To trzymaj się kochana- powiedziała, całując Emmę
w policzek i ruszając ku ladzie.
-Tu jest sieć Fiuu?- spytała Toma.
-Tak, oczywiście. Proszę, tu jest proszek- podał jej.
Hermiona wzięła garść proszku Fiuu, po czym rzuciła
go w ogień i zniknęła w zielonych płomieniach.
Emma stała tak, patrząc na kominek, uśmiechając się
do siebie. Rzuciła przeciwzaklęcie do Muffliato i ruszyła ku kominkowi.
Usłyszała jednak z tyłu:
-A rachunek?
-Hermiono zabiję cię- mruknęła Emma.
***
Hermiona ze złością wpatrywała się w nazwę ulicy. Stała
na przystanku mając nadzieję, że Błędny Rycerz w końcu przyjedzie. Była
umówiona, a tym razem nie chciała się spóźnić. Machnęła jeszcze raz różdżką, a
przed nią pojawił się trzypiętrowy, wściekle fioletowy autobus. A z niego natychmiast
wyszedł Ernie Prang, po czym cała złość z niej wyleciała. Hermionę na początku zdziwił widok
łysiejącego, siwego staruszka z wielkim okularami z czarną oprawą, lecz później
przypomniała sobie artykuł Proroka Codziennego sprzed tygodnia. Rita Skeeter przeprowadzała wywiad z
Korneliuszem Knotem o aresztowaniu Stana Shunpike’a, który był konduktorem
Błędnego Rycerza i bliskim przyjacielem Erniego. Stan został aresztowany za
związek ze śmierciożercami. Paul wspominał o tym, że Albus próbował wyciągnąć
Shunpike’a z Azkabanu, lecz mu się nie powiodło. Hermiona dobrze pamiętała
Stana, który podrywał ją, gdy jechała do Hogwartu po przerwie świątecznej w
piątej klasie. Nie wierzyła, że jest on powiązany w jakiś sposób z Voldemortem.
-Przepraszam za spóźnienie panienko. Mam od jakiegoś
tygodnia problemy z powodu braku pomocnika- uśmiechnął się do niej smutno
staruszek.
-Rozumiem. Nic się nie stało- uśmiechnęła się do
niego pocieszająco Hermiona. – Za ile do Wzgórza Czterech Stron?
-20 sykli- odpowiedział staruszek.- Chce pani
dodatkowo gorącej czekolady lub butelki wody…
-Sama podróż w zupełności wystarczy- powiedziała
miło, po czym wyjęła ze skórzanej torebko portmonetkę i wysypała wybrane monety na wyciągniętą rękę
Erniego.
-No to jedziemy- powiedział konduktor, po czym puścił
Hermionę w drzwiach, wskazał jej miejsce na siedzeniu i zasiadł za kierownicą.
Hermiona usiadła na wskazanym siedzeniu i obejrzała
wnętrze autobusu. Były tylko cztery miejsca do siedzenia, dalej przy oknach
stały mosiężne łóżka. Niemal wszystkie były zajęte. Dalej znajdował się fotel
kierowcy, a nad nim powywieszane były breloczki. Były to miniaturowane
ciemnozielone, skurczone głowy z dredami. Głowy te miały zdolność mowy i
poruszania się. Często służyły jako maskotki różnych czarodziejów, choć
Hermiona widziała je w sklepie Borgina i Burkesa kilka lat temu.
-Następny przystanek…- krzyknęła głowa.
-Dziurawy Kocioł- dopowiedział inny breloczek, po
czym zaczęły się kłócić.
Hermiona nie zwracała teraz na nie uwagi, po
ogłuszającym huku rozpłaszczyła się na siedzeniu, odrzucona siłą gwałtownego
przyśpieszenia. Autobus mknął przez ulice unikając samochodów i innych środków
transportu. Żaden mugol nie mógł go zobaczyć lub usłyszeć. Magia potrafi
zdziałać cuda- pomyślała Er, zapadając w niespokojny sen.
***
-Mój
Pan pragnie zdobyć to pradawne miasto elfów. Chce utorować sobie drogę do
podbicia Pradawnego Królestwa, a my mu to umożliwimy.
-Wiem
Panie, ale czy to konieczne? Jeśli teraz przeprowadzimy atak, to może nas on
sporo kosztować- zaszczebiotał Glazug,
niski, pulchny, o zielonkawej skórze ork.
-Nie
zależy mi na tych ścierwach, chcę zniszczyć to miasto raz na zawsze!- krzyknął
Czarnoksiężnik. Ork wyszedł natychmiast z komnaty, zaś wokół Czarnoksiężnika
zgromadziło się osiem postaci z czarnymi jak noc szatami i kapturami. Mieli
wiele imion, lecz większość została zapomniana. Teraz byli znani jako Nazgule,
Dziewięć Jeźdźców lub Upiory Pierścienia.
-A
co z Galadrielą?- spytał jeden z dziewięciu.
-Stłumimy
jej światło- powiedział Wódz Nazguli, idąc w stronę balkonu. Na jego widok
dziesięć tysięcy żołnierzy wydało z siebie ryk przyszłego triumfu, z rogów
wyłonił się przerażający odgłos, a tysiące piknierów uderzyło swoimi włóczniami
o ziemię. Czarnoksiężnik jednym uniesieniem ręki uciszył swoją armię, po czym
przemówił:
-Cień
ogarnia Pradawne Królestwo! Koniec elfów jest bliski!
Po
pobliskich terenach znów rozległ się straszliwy ryk zbrojnych. Po czym znowu nastała
cisza, by Czarnoksiężnik mógł dokończyć przemówienie.
-Tej
doby ziemię opłynie krew! Zakosztujecie elfiego mięsa! Ruszajcie do portalu!
Zniszczcie Lothlorien i nie oszczędzajcie nikogo!
Po
skończeniu przemowy armia zawyła i ruszyła w stronę portalu do elfiego świata,
zaś Król Upiorów Pierścienia oglądał jak oddziały orków, ciemnych elfów,
erklingów, minotaurów, gargulców, minobrów ruszyły, by zająć elfie okno na
świat.
***
Nagle wszystko stało się rzeczywistością, a
Galadriela znowu pojawiła się w ogrodach Złotego Lasu. Jej postawa wyrażała
spokój, choć oczy zdradzały wszystko. Strach. To można było zobaczyć w oczach
Pani Światła. Strach przed tym, co może zrobić Władca Upiorów, gdy przejmie
władzę nad Pradawnym Królestwem. Haldir, kapitan straży północnej Lothlorien
patrzył na Panią Galadrielę z przerażeniem w oczach. Pierwszy raz od dawna
widział ją w takim stanie. Władczyni Galadhrimów rzadko okazywała przed poddanymi strach.
Ostatnim razem widział ją taką podczas Wojny z Sauronem niemal dwa tysiące lat
temu. Wiedział, że stało/stanie się coś złego. Od razu zapytał, o co chodzi:
-Pani, co się stało?
Galadriela powoli podniosła wzrok ze Zwierciadła na
Haldira i powiedziała:
-Zobaczyłam Upiory Pierścienia. Szykują się do ataku
na Lothlorien.
-Co powinniśmy zrobić Pani?- spytał.
-Wezwiemy mojego męża i posiłki z Arallone-
powiedziała, idąc w stronę schodów.- A następnie przyszykujemy nasze wojsko.
Niech łucznicy staną na murach, a żołnierze ustawią się przed nimi. Siły zła
przejdą przez portal, a my spokojnie na nich poczekamy.
***
- Już jesteśmy moja droga!- usłyszała krzyk, po czym
huknęło, a ona spadła z fotela. Powoli wstała, odzyskując świadomość. Gdy już
zorientowała się, gdzie jest i co robi pożegnała Erniego i popędzana krzykami
breloczków wyszła z Błędnego Rycerza, który natychmiast odjechał. Hermiona
jeszcze chwilę patrzała w miejsce, w którym kilka sekund temu stał autobus, po
czym obróciła się i ujrzała rozciągający się krajobraz.
Wzgórze Czterech Stron w świecie mugoli nazywało się
Wzgórzem Shillhople Law. Dzięki użyciu pradawnych zaklęć ta pradawna przystań
świstoklików była niewidoczna dla osób niemagicznych. Na wzgórzu mieściła się
strażnica ukrytego królestwa cyklopów Trudii. W niej znajdywały się setki
świstoklików, używanych przez dziesiątki czarodziei, którzy chcieli się dostać
w najdalsze zakątki Ziemi.
Hermiona powoli ruszyła ku strażnicy, co chwila
mijając cyklopów lub innych czarodziei. Gdy znalazła się już przed wejściem do
wieży podeszła do recepcji, by zapłacić za transport.
-Dzień Dobry- powiedziała wesoło do cyklopiej
recepcjonistki.
-Dobry- powiedziała już mniej entuzjastycznie.- Do
jakiej miejscowości świstoklik?- spytała, zakładając okular.
-Wschodnia Ćwiartka, Shire, Nowa Zelandia- odpowiedziała,
szczerząc się jak głupia. Recepcjonistka westchnęła głośno, po czym sprawdziła
coś w swojej księdze i zapytała:
-Nazwisko?
-Granger.
Cyklopka zapisała coś w swojej księdze, po czym
powiedziała:
-To będzie galeon i dziesięć sykli.
Hermiona wyjęła ze swojej torebki odpowiednią sumę i
podała ją kobiecie, która kazała jej chwilkę zaczekać. Hermiona była bardzo
podekscytowana podróżą do Shire. Pamiętała jak Albus ją kiedyś tam zabrał i to
tym samym sposobem, jakim ona jechała teraz.
-Panno Granger musi Pani iść na trzecie piętro tymi
schodami- powiedziała cyklopka, wskazując schody.- Jak już Pani tam będzie, to
do trzecich drzwi po lewej. Nie wiem, czy Pani zdąży, ale świstoklik za pięć
minut odlatuje…
Recepcjonistka nie skończyła powiedzieć, a Hermiona
już przeleciała jak strzała przez całą recepcję i schody. W ostatniej chwili
otworzyła drzwi i dotknęła świstoklika, który okazał być się mieczem. Nagle
poczuła ostre szarpnięcie, jej stopy oderwały się od ziemi, świat dosłownie
zawirował i nagle uderzyła mocno stopami o twardą posadzkę.
***
-Dnia dwudziestego trzeciego sierpnia, roku 1400…
wedle rachuby z Shire’u… Bag End, Pagórek, Hobbiton, Zachodnia Ćwiartka, Shire,
Nowa Zelandia, Oceania, Ziemia…- mruczał pod nosem, patrząc na pierwszą stronę
książki:
Tam i z Powrotem
Opowieść hobbita
Pióra Bilba Bagginsa
-Od czego, by tu zacząć?- zapytał głośno samego
siebie, po czym zaczął skrobać piórem:
Co
się tyczy hobbitów?
Hobbici
zamieszkują i uprawiają ziemię wszystkich ćwiartek Shire’u już od setek lat.
Nie bacząc na dużych ludzi i ciesząc się ich brakiem zainteresowania. Bądź co
bądź świat zamieszkują najprzeróżniejsze i niezliczone dziwne istoty. Hobbici
nie są warci uwagi. Nie wsławili się bowiem ani jako wojownicy, ani jako istoty
obdarzone szczególnym rozumem.
Bilbo zaśmiał się, czytając tekst jeszcze raz. Nagle
usłyszał pukanie do drzwi.
-Frodo! Otwórz drzwi!- krzyknął, pisząc następne
słowa:
Ktoś
kiedyś nawet zauważył, że jedyną prawdziwą pasją hobbitów jest jedzenie.
Krzywdząca uwaga bowiem znamy się także na warzeniu piwa i paleniu fajkowego
ziela. A tak naprawdę umiłowaliśmy ciszę i spokój oraz porządnie zaoraną
ziemię. Wszyscy hobbiści kochają to, co wzrasta. To prawda, że niektóre nasze
obyczaje mogą się wydawać dziwaczne, ale dziś rozumiem jak nigdy przedtem, że
proste życie nie jest wcale takie złe.
Westchnął, kiedy jeszcze raz usłyszał głośne pukanie
do drzwi.
-Frodo! Otwórz!- krzyknął, jednak pukanie nie
ustępowało. - A niech to! Gdzie tego chłopaka poniosło? Frodo!
***
-Dzisiaj będziemy walczyć za naszą Królową!- krzyknął
Haldir.- Dzisiaj będziemy walczyć za naszą ojczyznę! Dzisiaj będziemy walczyć
za naszą wolność…
Pięć tysięcy par oczu skupionych
było nie w kapitana północnej straży, choć słyszeli i zapamiętywali wszystko co
do nich mówił, lecz przed siebie. Rozpościerał się przed nimi widok
otwierającego się portalu i wychodzącej z niej dziesięciotysięcznej armii.
Piekło. To miało się zaraz rozpętać…***
W zakładce Bohaterowie już/zaraz pojawi się Bilbo :) Trochę skrzywdziłam chronologię Śródziemia.- Bilbo jest taki jak w Hobbicie, ale Frodo jak we Władcy. Dowiecie się w następnym rozdziale, o co dokładnie chodzi :D Wiecie, że ostatnio znalazłam opowiadanie na temat Hermiony i Deana? Naprawdę, bardzo mi się spodobał :) Znacie może jakieś blogi o bardzo niespotykanych/ nietypowych parach? Byłabym wdzięczna za odpowiedź :* A właśnie! Chcę się dowiedzieć, jaka jest wasza opinia o Hermionie? Wiem, że to dopiero początek opowiadania, ale czy idę we właściwym kierunku? Może macie jakieś pomysły jak rozwinąć jej postać? Jestem otwarta na pomysły! :D No to chyba wszystko. Następny rozdział za tydzień lub dwa. Zależy, bo ostatnio nie mam czasu :( Całuję wszystkich :* :)
niedziela, 1 marca 2015
Rozdział 3
Miał się pojawić ósmego marca a jest pierwszego! :) Mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do czytania... A i jeszcze jedno. Cały rozdział dedykuję Susannah Hermiona Malfoy i Hermionie Fenton- moim nowym czytelniczkom. Ale nie mogę zapomnieć o kochanej Kinie. Bardzo Ci dziękuję za to, że byłaś od początku.
***
Brakowało jej już tchu. Odbiła pierwsze zaklęcie
skierowane w jej stronę, potem drugie i trzecie. Oszołomiła śmierciożercę i
zobaczyła spadającą z głazu Tonks. Podbiegła do niej i sprawdziła tętno. Żyła.
Uniosła głowę i to, co ujrzała, zmroziło jej krew w żyłach.
-Nieźle James- krzyknął Syriusz, po czym
rozprawił się ze śmierciożercą.
-Avada Kedavra!
Hermiona obudziła się z
krzykiem. Była cała zlana potem i na początku nie wiedziała, gdzie dokładnie
jest. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest w swoim pokoju. To był tylko sen. Tylko sen. Spokojnie
Hermiono. Gdy się już uspokoiła, spojrzała na zegarek. Była dopiero godzina
2:00. Po chwili jednak krzyknęła, gdy zegarek dosłownie wybuchł, a ona
pogrążyła się w krainie snów.
***
...został
porwany, a dwa dni później jego ciało znaleziono w Forest of Dean. 13 sierpnia
jego dom został spalony przez śmierciożerców...
Emma siedziała w
kawiarni z kubkiem gorącej herbaty w połowie drogi do jej ust i czytała kolejny
tego dnia artykuł Proroka Codziennego. W końcu Emma zerwała się na równe nogi,
orientując się, że przez kilka chwil leje gorącą herbatę na swoje spodnie.
-Cholera- mruknęła,
próbując wycierać chusteczkami plamę po herbacie.- Cholera- warknęła,
orientując się, że spodnie nadal są mokre. Spojrzała po raz kolejny na
wielki zegar wiszący na ścianie kawiarni. Czekała już na Hermionę ponad
dziesięć minut. Miała tylko nadzieję, że nic jej się nie stało, chociaż teraz
miała inne zmartwienie. Nagle plama zniknęła.
-Wiesz, do wycierania takich
plam potrzebny jest proszek do prania lub rozum, ale wiem, że obydwu nie masz,
więc cię wyręczę- zaśmiała się dziewczyna całująca ją w policzek. Emma nie
musiała nawet patrzeć kto to jest tylko od razu rzuciła się Hermionie na
szyję.-No już koniec, bo zaraz mnie udusisz.
-Dziewczyno, nie widziałyśmy
się całe dwa miesiące! Muszę cię trochę pognębić!- krzyknęła Em, kiedyś nie
potrafiła okazywać uczuć, ale dzięki Paulowi i Hermionie to się zmieniło. Byli
dla niej rodzeństwem, którego nigdy nie miała.
-No już kochana, usiądźmy,
bo zwracamy na siebie zbyt dużo uwagi- mruknęła, patrząc na oglądających ich
ludzi.
-Chyba masz rację.
-W końcu jestem Hermioną
Granger- zaśmiała się.
-Tak. Jesteś tą Hermioną
Granger- Emma również się zaśmiała.
Gdy już usiadły, Em dokładnie
obejrzała twarz Hermiony. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło, ale Emma zauważyła
sińce oraz zmęczenie w oczach. Postanowiła jednak na razie nie pytać, co się
dzieje.
-Wiesz, żeby nie było, to
rzucę zaklęcie wyciszające na pobliskie otoczenie. Muffliato- mruknęła.
-Wow. Gdzie się tego
nauczyłaś?- spytała Emm.
-Nie ważne. Muszę ci
powiedzieć, że wybrałaś ładne miejsce w ogródku.
-Dziękuję. W końcu to ja-
uśmiechnęła się.
-Tak, to ty- zaśmiała się.-
Nie dziwię się, że wybrałaś również kawiarenkę dla mugoli, a nie Ulicę Pokątną.
Teraz to dość nieprzyjemne miejsce.
-Tak, ataki śmierciożerców
ciągle się zwiększają. Nawet u nas we Francji. Może jednak nie mówmy o smutnych
rzeczach. No to co u ciebie?
***
-Muszę ci powiedzieć, że ty
i Thorin pasowaliście do siebie!- krzyknęła Emma.
-Proszę cię. Ja i Thorin
Dębowa Tarcza?- spytała, pokazując ręką wzrost krasnoluda i jej.
-No! Razem byście tak słodko
wyglądali. On taki niski a ty taka wysoka- zaśmiała się Clear. Emma miała
czasami takie okresy, w których uwielbiała tworzyć różne pary. Miały one dwie wspólne
cechy. We wszystkich była nieprawdopodobność i we wszystkich była Hermiona.
-Hahahahahaha Emma, tobie
naprawdę brakuje rozrywki.
-A myślisz, że dlaczego
wykonuję te misje dla Dumbledore’a?- spytała Em.- Ty podczas jednej misji miałaś
przystojnego, choć niskiego Thorina Dębową Tarczę i jego przystojnych
siostrzeńców. Spotkałaś również przystojnego Barda oraz Thranduila.
-O tym ostatnim mi nawet nie
przypominaj- warknęła Er, bo gdy tylko ktoś o nim wspomniał, dosłownie gotowało
się w niej i miała ochotę rzucać wszystkim, co było wokół jej osoby.- Jak tylko
jeszcze raz go spotkam, to wyrwę mu te platynowe kudły.
-Oj tam. Uważam, że przesadzasz-
przewróciła oczami Emma.- Przecież pomógł ci w Bitwie Pięciu Armii. Właściwie
musisz przyznać, że cię pociągał, ale nie tak bardzo, jak jego syn Legolas.
Gdyby złożył ci niemoralną propozycję, od razu byś się zgodziła- zaśmiała się.
-Ja nie jestem tobą!-
krzyknęła.
-Racja. Ty jesteś Hermioną
Granger.
-Durmstrang ci naprawdę
dobrze zrobi- stwierdziła Hermiona, lecz po chwili ją olśniło. Walnęła się ręką
w czoło. Przecież właśnie po to się spotkały, by porozmawiać na temat misji. Er
już miała zacząć ten temat, gdy jej oczy niemal wyszły na orbitę, ale po chwili
na jej twarzy wpłynął złośliwy uśmieszek.- Emma.
-Tak kochana?
-Andy stoi za tobą.
-Co?!- krzyknęła Em,
obracając się za szybko i przewracając kubek z gorącą herbatą, która po raz
kolejny wylała się na jej spodnie. Emma krzyknęła po raz kolejny, sama nie
wiedziała, czy z bólu, czy z powodu tego, że w ich stronę szedł Andrew James.
Hermiona wiedziała, że jej
sąsiad potrafi zawrócić w głowie niejednej dziewczynie, ale nie wiedziała, że
gdy Emma przyjedzie do niej pierwszy raz na wakacje, to zakocha się w nim. Jak,
widać to uczucie jeszcze nie przeminęło. Andrew był Hermiony dobrym kolegą,
choć o wiele od niej starszym. Był przystojny, wysportowany, miał blond włosy,
brązowe oczy koloru mlecznej czekolady. Er nie dziwiła się, że spodobał się jej
przyjaciółce, która poznała się z nim podczas imprezy u znajomego Hermiony.
Zakochali się w sobie, niestety Emma wyjechała do Beauxbatons zaś Andy wyjechał
kilka dni później bez słowa.
Widząc w oczach Emmy panikę,
rzuciła gazetę na kolana przyjaciółki i przeciwzaklęcie do Muffliato. Po czym
spokojnie poprawiła swoje włosy i uśmiechnęła się wesoło do chłopaka, który to
odwzajemnił.
-Witaj Hermiono- uśmiechnął się
Andy.-Ile to już lat minęło?
-Zbyt dużo- przytuliła
go.-Wy się już chyba znacie- uśmiechnęła się pocieszająco do przyjaciółki.
-Witaj Andy- uśmiechnęła się
Emma.
-Cześć Emma. Jak się masz?-
spytał.
-Dobrze. A ty?
-Ja też- odpowiedział, po
czym zwrócił się do Hermiony.- Niesłychane. Tak dawno się nie widzieliśmy.
-Po tym, jak zniknąłeś bez
słowa- syknęła Hermiona mrużąc oczy, na co Andy uśmiechnął się jeszcze szerzej.-
Co tu robisz?- zapytała.
-Prowadzę śledztwo.
-Jesteś detektywem?-
zapytała Emma.
-Można tak powiedzieć-
zaśmiał się.
-Twój tata musi być dumny-
stwierdziła Hermiona.
-Pewnie tak. To już trzecie
pokolenie detektywów- uśmiechnął się. Zawsze był optymistą. Hermiona nigdy nie
widziała, żeby był smutny.- A ty Hermiono? Bierzesz świat szturmem?- zaśmiał
się.
-Jeszcze nie, ale świat może
już trząść portkami- uśmiechnęła się.
-Ja już trzęsę. Może napijecie
się ze mną herbaty albo okropnej kawy?- spytał.
-Z chęci…
-My już wychodzimy.
Niestety- stwierdziła Emma, powoli się podnosząc, lecz nadal trzymając gazetę
między nogami, co zwróciło uwagę Andy’ego.
-Eee… to ja pójdę zapłacić,
a wy pogadajcie- powiedziała Hermiona zabierając szybko torebkę i biegnąc ku
kasie. Chciała im dać, choć chwilę spokoju i swobody.
-Ale Hermiona to moja
torebka!- krzyknęła Emma, na odpowiedź
dostała tylko machnięcie ręką. Głośno westchnęła, przysięgając, że udusi tą
małą, piękną wiedźmę.
-Eee… ten tego. To, co u
ciebie?- spytał Andy siadając na miejscu Hermiony.
***
Hermiona szybko podbiegła do
kasy z torebką Emmy i szybko zapłaciła za herbatę i lody. Już miała się
kierować do wyjścia, gdy usłyszała za sobą znienawidzony przez nią głos.
-No proszę, proszę Hermiona
Granger w kawiarni dla mugoli? Cóż za niecodzienny widok. Myślałem, że już
bardziej się nie zhańbisz, niż przyjaźnią z Potterem, Weasleyami i Dumbledorem.
Hermiona powoli się obróciła
i stanęła twarzą w twarz z przystojnym, wysportowanym mężczyzną o zielonych oczach i brązowej fryzurze. Miała ochotę wydrzeć mu te piękne oczy, ale powstrzymała się w ostatnim momencie. Sprawdziła,
czy nikt ich nie podsłuchuje i
powiedziała:
-Hm, to dziwne, że czarodziej czystej krwi rozmawia z
szlamą i to na dodatek w kawiarni mugoli.
-Ależ panno Granger nie należy używać takiego języka-
uśmiechnął się złośliwie.
-Panno Granger?- spytała.- Od kiedy to przestaliśmy mówić
sobie po imieniu? Kiedy przestaliśmy ze sobą sypiać? Czy kiedy zwróciłam ci pierścionek
zaręczynowy?
-Nie wiedziałem, że te rzeczy się wykluczają. Obie
sprawiały mi frajdę- przeleciał ją bezczelnie wzrokiem.
Hermionę dosłownie zatkało. W jednej chwili zrobiła się
cała czerwona, zmrużyła oczy, a jej nozdrza rozszerzyły się o milimetr. Była
bardzo zła. Przepraszam, była wściekła, lecz jedyne co mogła w stanie
wypowiedzieć to:
-Drań- warknęła, po czym poszła do wyjścia.
-Hermiona zaczekaj!- krzyknął Philip. Hermiona zatrzymała
się, ale tylko dlatego, żeby…
Trzask złamanego nosa rozległ się po całej kawiarni, zaś
sam Philip poleciał z hukiem na podłogę. Hermiona zaś wyszła na zewnątrz, głośno
trzaskając drzwiami.
***
-Podobno przeniosłeś się do Manchester.
-Wróciłem- powiedział, Andy cały czas się uśmiechając.- A
ty nadal spotykasz się z Benem?- spytał.
-Skąd o nim wiesz?- zapytała Emma.
-Od ludzi. Jestem ciekawski- zaśmiał się.
-A właściwie jak tam Kat…
-Wychodzimy- powiedziała Hermiona wracając.
-Co się stało?- spytała Em.
-Philip.
-O, ooooooo mam z nim porozmawiać siłowo?- spytała.
-Nie, już to zrobiłam- powiedziała Hermiona, po czym
zwróciła się do Andy’ego.- Andy przepraszam, ale musimy już iść.
-Rozumiem- powiedział, wstając. Kiedy miał przytulić Hermionę
wzrok wszystkich skupił się na gazecie trzymaną na kroczu przez Emmę.- Co się
stało?- zapytał.
-Krew jej poleciała-odpowiedziała bez zastanowienia Hermiona.
Emma aż z wrażenia otworzyła buzię.- Krwawienie miesiączkowe.
-A… a…. aha. Rozumiem- powiedział, mrugając parę razy
oczami.- No to do zobaczenia Hermiono. Pa Emma- pomachał jej ręką.
-Pa.
-Cześć.
Gdy już wyszły z ogrodu kawiarni i odeszły na pewną
odległość, Hermiona machnęła różdżką, sprawiając, że plama zniknęła. W Emmie aż
się zagotowało. Hermiona widziała, że Emma jest na nią zła i to bardzo zła, ale
wiedziała, że da się ją udobruchać jakimiś słodyczami i dobrym piwem kremowym.
-Jak mogłaś mi to zrobić?!- wydarła się.
-Plama zniknęła, ciesz się. Choć pewnie chodzi ci o to,
czemu nie mogłam wcześniej. Kawiarnia była pełna mugoli.
-Nie chodzi mi o to, ale nie ważne- warknęła Emma,
wyrzucając gazetę.- Gdzie teraz?
-Do Dziurawego Kotła. Na dobre piwo kremowe, słodycze i
na przesłuchanie.
***
W tym samym czasie nad elfickim miastem Lothlorien
unosiły się statki z dymu, pochodzącego z fajki pewnego czarodzieja. Był on
wysokim mężczyzną odzianym w szaty i spiczasty kapelusz koloru szarego. Jego długa
broda wskazywała na to, że był bardzo stary. Niebieskie oczy wpatrywały się w
ozdobiony czerwonym rubinem pierścień. Po chwili jednak przerwał obserwowanie
pierścienia i wypuścił z fajki kolejny dymek, który zamienił się w smoka i
zaczął latać wokół jego głowy, aż zniknął. Teraz wzrok Gandalfa utkwiony był w
elfckim mieście. Lothlorien wydawało mu się jedynym spokojnym miejscem w
świecie prześladowań i cierpienia. W świecie,
w którym nikt nie był bezpieczny.
-Czemu siedzisz tu sam Gandalfie?
-Szukam spokoju do myślenia Lady Galadrielo.
Gandalf obejrzał się i ujrzał piękną, złotowłosą kobietę
a dokładniej elfa, co było widoczne po spiczastych uszach przypominających
liście. Była jego największą i najwierniejszą przyjaciółką, królową Lothlorien i żoną Celeborna Pana
Światła.
-Czym się niepokoisz?- spytała, stając obok niego.
Gandalf zakaszlał, krztusząc się dymem z fajki, po czym wstał i zaczął cytować…
-,,Gdy nadejdzie
noc wiosennego przesilenia,
Złączy się moc pradawnego istnienia,
Trójka
istot czystego zła,
Których
wszelka istota się bała,
Połączy
swe siły,
By
zamienić świat w mogiły,
Krew
napoi wszystkie ziemie,
Gdy
zakończy się dobra istnienie’’
Przepowiedziała to proroctwo Kasandra Trelawney
szesnaście lat temu, gdy toczyła się Pierwsza Wojna z Voldemortem. Wtedy ludzie
nie wiedzieli, że będą przeżywać to samo, lata później- westchnął.
-Nikt nie wiedział, co się wydarzy. Nie możemy nad tym
ubolewać.
-Wiem Galadrielo, ale mimo wszystko powinienem być
bardziej czujny.
-Nie możesz się tym zamartwiać. Tak samo nie możesz się
zamartwiać proroctwem. Nie ma żadnej Trójki Zła.
-Wiemy o istnieniu dwójki- stwierdził, ale gdy zobaczył
jej pytające spojrzenie, ciągnął dalej.- Voldemort i Sauron mogliby szerzyć
ogromne zło, gdyby zjednoczyli się pod jednym sztandarem. Nie wiemy tylko o
istnieniu trzeciej istoty i nawet nie domyślamy się, kto nią może być, co jest
naszą słabością.
-Gandalfie, Sauron został unicestwiony podczas Bitwy w
Dol Guldur. Saruman sprawdził to, szukając przez te pół roku śladu istnienia
Saurona, ale niczego nie znalazł i nie znajdzie, ponieważ on nie istnieje.
-Czy możemy w to wierzyć?- zapytał.-Możliwe, że ukrył się
tak dobrze, iż Saruman Biały go nie wyczuł.
-Nie sądzę. Jest on najpotężniejszym z żyjących Istarich
i przez bardzo długi czas badał historię Saurona i historię pierścieni władzy.
Na razie jesteśmy bezpieczni- powiedziała.
-,,Na razie’’ to bardzo dobre słowa- westchnął Szary
Pielgrzym.
***
Kilka kilometrów od miasta elfów mieściły się ruiny zamku
Ascetir. Zbudowany przez króla Eltosa kiedyś budził podziw każdego stworzenia.
Po wielkiej bitwie w czasach Pierwszej Wojny został obalony przez siły Zakonu
Feniksa. Teraz służył on jako kryjówkę dla istot, o których świat
zapomniał. W Wielkiej Sali toczyło się
zebranie dziewięciu takich istot. Odziane w czarne szaty budziły strach we
wszystkich stworzeniach na ziemi. Kiedyś byli ludźmi, lecz żądza władzy
sprawiła, że stali się Upiorami Pierścienia, którymi rządziła ciemność. Ich
imiona zostały zapomniane, tak jak ich ciała, bo od dawna są tylko istotami przypominającymi duchy, lecz pewne żądze
zostały i do dziś. Chęć rządzenia wszystkimi istotami, aż po koniec świata.
-Zrównamy Lothlorien z ziemią!!!-ryknął Czarnoksiężnik z
Angmaru.
***
Powiało grozą? Mam nadzieję, że tak :D W zakładce Bohaterowie pojawi/pojawił się ktoś nowy, więc zapraszam. Dziękuję za wszystkie komentarze i za to, że ktoś czyta tego bloga :* Pozdrawiam cieplutko
Subskrybuj:
Posty (Atom)