niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 2

Zapraszam na nowy rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba :D

***

Hrabstwo Rutland od wieków było zamieszkane przez rodziny, których członkowie byli czystej krwi. Te rody były szanowane wśród społeczności czarodziejskiej, lecz jak każde rodziny skrywały pewne mroczne tajemnice. Jedną z takich rodzin była rodzina Parkinsonów, mieszkających niedaleko Rutland Water. Linia Parkinsonów była znana nie tylko z powodu utrzymania czystości krwi od 10 pokoleń, ale również z powodu handlowania z mugolami od 1500 roku, kiedy to w Zachodniej Europie było zapotrzebowanie na zboże. Tak też było i dzisiaj. Wydawało się, że ród Parkinsonów szanował mugoli i mugolaków, tak niestety nie było, ponieważ mugolscy pracodawcy z czasem znikali w tajemniczych okolicznościach. Każdy, kto poznał, choć bliżej ich rodzinę wiedział, że nie są oni dobrzy.
Colin i Laura Parkinson byli najstarszymi żyjącymi osobami w rodzie. Mieli trójkę synów i jedną córkę. Najmłodszym członkiem rodziny okazał się Patrick, który nie był podobny do reszty swojego rodzeństwa. Był miły, empatyczny, radosny a przy okazji bardzo tolerancyjny. Całkowite przeciwieństwo swoich braci i siostry, która była najgorsza z nich wszystkich. Patrick nie miał łatwego dzieciństwa, jego bracia znęcali się nad nim psychicznie, a jego siostrze zdarzało się używać na nim zaklęcia Cruciatus. Rodzice Patrica nie zwracali na to uwagi, nie kochali go i byli zdania, że jest pomyłką genetyczną. Minęły lata, a Patrick zakochał się z wzajemnością w dziewczynie, przypadkiem było, że była ona czystej krwi. A nazywała się Scarlett Byrne. Była ładną kobietą, o zielonych oczach, brązowych włosach i ciepłym sercu. Para po zgodzie rodziców pobrała się, a po dwóch latach urodziła im się córka, którą nazwali Pansy.
Wbrew pozorom Pansy Parkinson nie miała łatwego dzieciństwa. Nie ze względu na jej rodziców, którzy kochali ją i byli w stanie oddać za nią życie, a ze względu na ciotkę Pansy- Kathleen. Kathleen Parkinson była siostrą Patricka i to ona się nad nim znęcała. Kończąc 18 lat przyłączyła się do Voldemorta i stała się jedną z najbardziej zaufanych śmierciożerczyń. Na jego rozkazy szpiegowała, zabijała i torturowała. Mając 20 lat wyszła za mąż za Aarona Lestrange, który obdarzył ją dwójką synów i jedną córką. Następnie zabiła go z nieznanych powodów i według plotek zakopała w ogrodzie. Po upadku Voldemorta stoczyła pojedynek z Aurorami, podczas którego została poważnie ranna i uciekła. Idealną kryjówkę znalazła u swojego najmłodszego brata, którego nienawidziła, ale wiedziała, że on nigdy jej nie zdradzi ministerstwu. Podczas dorastania Pansy to właśnie ona przy niej była, gdy rodzice szli do pracy. To ciotka Pansy wbiła jej nienawiść do szlam i zdrajców krwi, to ona wbiła jej do głowy tyle teorii o czystej krwi, a gdy się nie słuchała była jak na jej ciotkę łagodnie karana. Pansy była wredną suką i doskonale o tym wiedziała, nawet była z tego dumna, ale jej koszmar i jej rodziców rozpoczął się, gdy Voldemort powrócił. Wtedy jej ciotce odbiło i nie wiadomo czy była szczęśliwa, czy wściekła. Mimo częstego znikania z domu wiedziała jak zrobić, by zapanował strach i szacunek w jej domu. Tak, to był już jej dom. Przyprowadzała często swoje ofiary i je torturowała, ale nie tylko je. Potrafiła czasami po torturować innych współlokatorów. Pansy do dzisiaj w swoich koszmarach słyszy krzyki dochodzące z piwnicy, śnią jej się po nocach sceny torturowania jej mamy przez ciotkę, ale do końca lipca nic nie mogła zrobić. Tak jej się przynajmniej zdawało. Matka raz wzięła ją na długą rozmowę i wytłumaczyła jej, że lepiej być dobrym człowiekiem niż zimną suką, lepiej tolerować mugolaków i mieszańców.
-Pansy zejdź na dół- usłyszała krzyk, który należał do jej ciotki.
Zgodnie z rozkazem zeszła na dół i skierowała się do salonu. Gdy weszła zastała taki sam obraz, jaki zostawiła wcześniej. Matka i ojciec siedzieli wyprostowani na kanapie, nie odzywając się, patrząc prosto na Pansy. W fotelu zaś siedziała jej znienawidzona ciotka. ,,Dobrze, że matka nauczyła mnie oklumencji’’- pomyślała młoda Parkinson. Zielone oczy ciotki przyglądały jej się uważnie, czarne włosy jak zwykle w nieładzie otaczały jej twarz, na której mimo wielu walk nie było widać żadnej blizny.
-Dzień dobry Pansy- uśmiechnęła się do siostrzenicy, ukazując szereg prostych zębów.- Proszę, usiądź- powiedziała, pokazując miejsce w fotelu.
Pansy pomimo wielkiej niechęci usiadła na skórzanym fotelu naprzeciwko niej. Wielkie okna były całkowicie zasłonięte, tylko ogień w kominku dawał jakiekolwiek światło, które padało na lewą stronę twarzy Kathleen dając jej przerażający wygląd. Gdy Pansy zajęła swoje miejsce, ciotka przyglądając się jej uważnie, zaczęła mówić.
-Niedługo kończysz 16 lat Pansy i trzeba zaplanować twoją przyszłość. Niekompetencja twoich rodziców im na to nie pozwala, więc jak dobra ciotka powinnam sama to zrobić. Zgodnie z naszą tradycją zostaniesz sługą Czarnego Pana i będziesz mu służyć do końca swojego i tak już zmarnowanego życia. Mam nadzieję, że się cieszysz, bo jest to szczególny zaszczyt dla naszej rodziny i pokładam w tobie wielkie nadzieje. Za tydzień wyruszymy do Czarnego Pana, gdzie dostaniesz swoją pierwszą misję tak jak reszta uczniów Slytherinu w twoim wieku takich, jak Malfoy, Higgs, Nott, Crabbe, Goyle, Greengrass, Bulstrode i kilka innych. Oczekuję, że nie będziesz przynosić mi wstydu i …
Pansy nie mogła uwierzyć w to, co ciotka mówi. Wiedziała, że ten dzień w końcu nadejdzie, ale nie spodziewała się go tak szybko. Dla niej nie było już ratunku.
***
W tym samym czasie profesor Dumbledore oglądał w myślodsiewni wspomnienie, które go dręczyło, nie dawało spokoju i zostawiało pytania bez odpowiedzi. Westchnął, gdy po raz kolejny nie znalazł tego, czego szukał.-Nic tam nie znajdziesz. Marnujesz tylko czas- usłyszał z boku głos. Nie musiał się odwracać, by wiedzieć kto to, dobrze znał ten głos i jego właścicielkę.- Jeżeli chcesz, znać odpowiedzi na dręczące cię pytania to poszukaj w bibliotekach elfów, tam powinieneś znaleźć odpowiedź.Gdy się odwrócił, jej już nie było. Po prostu zniknęła.
***
Droga Hermiono!
Od razu Ci mówię, że użyłem zaklęcie, które powoduje, iż tylko ty możesz przeczytać ten list. Więc może nie nazwiesz mnie aroganckim, egoistycznym, nieodpowiedzialnym dupkiem, który rozpowiada na lewo i prawo plany Zakonu Feniksa. Jak wiesz z ostatniego listu, razem z Emmą pracowaliśmy dla Dumbledore’a w Francji, by zyskać tam jak najwięcej sojuszników w walce z Voldemortem. Teraz Dumbledore wysyła nas do Durmstrangu. Po śmierci Karkarowa Norweski Minister Magii wybrał na dyrektora Durmstrangu Tordisa Northuga. Zakon Feniksa sądzi, że jest on śmierciożercą i będzie chciał zyskać dla Voldemorta sojuszników. Coś złego się tam dzieje i mamy to sprawdzić. Do końca wakacji się już chyba nie spotkamy, ponieważ moja mama chce żebym spędził z nią trochę czasu. Chociaż nigdy nie wiadomo, może spotkamy się w Norze na spotkaniu Zakonu. Odpisz szybko. Pozdrawiam
Paul

Hermiona czytając ten list raz się uśmiechała a raz smuciła. Bardzo się bała o Paula i Emmę. Byli jej najlepszymi przyjaciółmi od pamiętnych wakacji we Francji, kiedy miała 14 lat. Tyle się od tamtego czasu zmieniło. Spojrzała na Atenę, piękną, białą sowę Paula, która czekała na odpowiedź od Hermiony. Ta szybko wzięła jakiś długopis i na odwrocie listu napisała słowa, po czym dała go Atenie, a ta natychmiast wyleciała przez okno.
-Hermiono możemy zaczynać?- spytał Chris.
-Oczywiście- odpowiedziała opatulając się długim, białym swetrem. Jak na tą porę roku było dosyć chłodno.
Hermiona od piątej klasy zapisała się do organizacji Brytyjskiej Walce z Rakiem*, w której pomagała młodym dziewczętom przejść przez tą chorobę. Sama wymyśliła, aby dziewczyny przystępowały do sesji zdjęciowej, która dawała im wiele radości w trudnym dla niej okresie. Później zdjęcia za zgodą dziewczyn trafiały do różnych gazet lub albumów a nawet do programów telewizyjnych. Wbrew pozorom wiele ludzi dzięki temu przyłączyło się do tej organizacji lub dawało pieniądze na leczenie. Hermiona teraz uczestniczyła w sesji zdjęciowej bardzo młodej dziewczyny, chorej na raka trzustki. Miała na imię Jessica, miała szesnaście lat, była miłą dziewczyną cieszącą się z życia.  Lecz gdy dowiedziała się o tej chorobie załamała się psychicznie. Dzięki pomocy terapeutów, zaczęła z nim walczyć, ale często miała okresy, w których chciała się poddać i czekać na śmierć. Wtedy do akcji wkraczała Hermiona, która bardzo polubiła Jessicę i przywracała ją do porządku. Tak i było tym razem.
-Nie wiem po co jest ta sesja skoro bez włosów nie powinnam nawet wychodzić na świat. Powinnam leżeć w łóżku i czekać na śmierć- powiedziała do fotografa.
Hermiona wiedziała, że Jessica po chemioterapii straciła włosy, które bardzo pielęgnowała i bardzo je kochała. Nie wiedziała jak ona by zareagowała gdyby jej długie, sile, gęste, proste i ciemnobrązowe włosy, które również kochała jej wypadły, ale chyba by się nie poddała. W końcu była Gryfonką.
-Posłuchaj Jes- powiedziała kładąc jej rękę na ramieniu.- Wiem, że to musi być trudne. Ja osobiście nie wiem jakbym zareagowała gdyby wypadły mi włosy, ale nie możesz się tak zachowywać. Kobieta jest piękna i z włosami i bez nich. Nigdy nie mów, że powinnaś umierać. Życie to najpiękniejszy dar jaki nam dano. Trzeba je wykorzystywać do końca. Nigdy nie możesz się poddawać. Chcesz by rak wygrał z tak silną dziewczyną? Myślę, że nie. Nie możesz dać mu tej satysfakcji. Musisz walczyć. Dzięki tej sesji ludzi cię zobaczą i pomogą ci, dadzą pieniądze na dalszą chemioterapię.
-A jeżeli nie ma już nadziei?
-Zawsze jest nadzieja. To co? Wracamy do sesji?
-Wracamy- powiedziała z uśmiechem Jessica.

-No i prawidłowo!- krzyknęła Hermiona.
***

Osobiście rozdział mi się spodobał. Na razie jest spokój, ale w następnym rozdziale będzie czuć Tolkiena i zacznie się chyba coś dziać. W zakładce Bohaterowie się ktoś pojawił :) Rozdział 3 niestety dopiero za dwa tygodnie. Wiecie trzeba fizykę poprawić bo niedługo zebranie Pozdrawiam

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 1

Jest i rozdział pierwszy :)
Od teraz rozdziały będą dodawane co tydzień, albo co 2 tygodnie. Gdyby nie nauka to rozdziały dodawane byłyby zawsze co tydzień, no ale niestety. W zakładce Bohaterowie pojawiły się nowe postacie. Bohaterowie będą dodawani z biegiem opowiadania jeżeli ktoś zauważył :) Zapraszam również do zakładki O Blogu. Pozdrawiam wszystkich czytelników (jeżeli jacyś są) i jeszcze raz dziękuję kochanej Kinie. Cieszę się, że jest jedna osoba, która czyta i komentuje :* Zapraszam do czytania...

***

Ginny wpatrywała się z chęcią mordu w oczach w swoją przyszłą szwagierkę Fleur Delacour, byłą uczestniczkę Turnieju Trójmagiczego oraz przyszłą żonę jej najstarszego brata Billa. Obydwie siedziały właśnie na zapoznawczej kolacji, zorganizowanej przez panią Weasley, aby lepiej poznać nową partnerkę jej syna. Na kolacji oprócz Ginny, Fleur i pani Weasley byli jeszcze Ron, Tonks, Dedalus Diggle, pan Weasley, Hestia Jones oraz Gabrielle- młodsza siostra Fleur. Ginny obydwu szczerze nie znosiła. Pierwszym powodem był charakter Fleur. Była zadufana w sobie i dumna jak paw. Wszystko komentowała i na wszystko stale narzekała, że za zimno, że za gorąco, że za wysoka szafka, że za małe łóżko i można było tak wymieniać w nieskończoność. ,,Idiotka''- pomyślała Ginny, gdy przypomniała sobie, jak dzisiejszego ranka potknęła się o krzesło i wylądowała na Ronie. Drugim powodem był wygląd Fleur oraz krew wili, która budziła zainteresowanie wśród płci przeciwnej. Miała długie, blond włosy, spływające do pasa, duże niebieskie oczy i równe zęby. Trzecim powodem było traktowanie Ginny, przez Fleur jakby miała 5 lat. Czwartym powodem, było niedowierzenie, że Bill, jej najstarszy i najukochańszy braciszek, którego tak kochała i uważała za autorytet zakochał się w takiej dziewczynie jak Fleur. Osobiście myślała, że będzie on z Hermioną, jej najlepszą przyjaciółką i najlepszą dziewczyną, jaką znała. Myślała, że między nimi zaiskrzyło podczas Turnieju Trójmagicznego, ale on wybrał tę plastikową lalunię. Ginny osobiście uważała, że Hermiona jest 100 razy piękniejsza niż Fleur, ale teraz to już nie miało znaczenia. Ginny postanowiła przerwać oglądanie Flegmy i spojrzała z irytacją na swojego brata Rona, który jak zwykle jadł za cztery osoby i wpatrywał się maślanymi oczami w Fleur, na co Rudowłosa przewróciła oczy. On osobiście nie wiedział, za co Ginny tak nie lubi Fleur. Uważał ją za miłą i ciepłą osobę, a gdy tylko mówił to Ginn albo Molly, obydwu skakało ciśnienie. Ta pierwsza miała pocieszenie w matce, która sądziła tak samo jak jej jedyna córka, że Fleur nie jest odpowiednia dla Billa. Teraz Ginny z satysfakcją obserwowała jak Flegma próbuje zagadać do mamy, a ta udaje, że jest zajęta słuchaniem rozmowy jej męża i Dedalusa Diggle'a, starego przyjaciela rodziny Weasleyów. Ginny zauważyła jak Flegmiątko(czyt.Gabrielle) próbuje zagadać do Rona co średnio jej wychodzi. Siostra Fleur była według Ginny taka sama jak jej siostra, czyli dumna i niewarta większej uwagi. ,,Merlinie niech przybędzie ktoś normalny''- pomyślała Ginny ze smutkiem patrząc jak Tonks jest zajęta rozmową z Hestią Jones. Hestia była bardzo miłą i sympatyczną kobietą z kruczoczarnymi włosami i zawsze różowymi policzkami, członkinią Zakonu Feniksa i bliską przyjaciółką Tonks jeszcze ze szkoły. ,,Gdyby tylko była tutaj Hermiona''- pomyślała Ginn. Nagle wpadła na genialny pomysł.
-Za 10 minut wracam.- Powiedziała Rudowłosa.
Szybko przeszła przez jadalnię i pobiegła schodami na pierwsze piętro, do swojego pokoju. Był mały, ale jasny i dość przyjemny, Ginny bardzo go lubiła, lecz ku swojej ogromnej irytacji musiała go oddać Flegmie i tej jej małej wywłoce. Podeszła do biurka, wzięła pergamin oraz pióro i zaczęła nim skrobać literki. Po niespełna 8 minutach skończyła i poleciała do kuchni, zaadresowała i dała list Hermesowi.
-Do Hermiony- szepnęła, patrząc na wylatującą przez okno sowę.
***
-Złapać ich!!!- usłyszeli z tyłu.
Nie mogli złapać tchu. Biegli już tak od kilkunastu minut a oni nie przestawali ich ścigać. Dziewczyna już nie dawała rady dalej biec, ale chłopak wziął ją na ręce i pędził dalej, by tylko ich zgubić.
-Paul nie dasz rady! Zostaw mnie i biegnij dalej!- krzyknęła.
-Nic z tego Emma. Nie pozwolę, by cię złapali- wysapał Paul.
I biegł dalej, nie pozwalając sobie na oddech.
***
Kochana Hermiono!
Piszę ten list, aby uświadomić cię o stanie twojej najlepszej przyjaciółki. Jeśli nie przybędzie ktoś normalny (czyt.ty) może w niej dojść do trwałego i psychicznego urazu mózgowego. Więc jeżeli nie weźmiesz dupy w troki, to radzę ci przyszykować pieniądze na TWÓJ pogrzeb, abym miała z czego zapłacić. Ta Flegma i jej Flegmiątko zajęły mój pokój i skaziły go głupotą, Ron (czyt. ten idiota) gapi się na te dwie bźdźągwy jak elfy na lembasy i to dosłownie, a moja matka i mój ojciec coraz częściej znikają, by tylko nie przebywać w tym domu. Nie dziwię im się. Jeżeli interesujesz się stanem twojej najlepszej przyjaciółki to radzę ci przybyć w trzecim tygodniu sierpnia, bo inaczej może cię spotkać mój upiorogacek. Ale ponieważ mocno cię kocham i nie potrafię się na ciebie gniewać, to życzę Ci zdrówka.
Pozdrawia twoja kochana Ginny.
Hermiona czytając ten list nie mogła pozbyć się pięknego uśmiechu na twarzy. Z Ginny zapoznała się na jej pierwszym roku w Hogwarcie Hogwartu (Hermiona była od niej o rok starsza), w krótkim czasie stały się najlepszymi przyjaciółkami na dobre i złe, lecz mimo wszystko nie rozumiała niechęci Ginny do Fleur, która wbrew pozorom nie była taka zła. Hermiona poznała ją podczas Turnieju Trójmagicznego, na początku miała o niej takie samo zdanie jak Ginny, ale po tym, jak Harry uratował siostrę Fleur Hermiona poznała jej dobrą stronę.
-Hermiona! Zejdź na dół. Ktoś cały czas dzowni do drzwi.- Usłyszała z dołu Hermiona.
-Idę mamo!- odkrzyknęła.
W odpowiedzi dla Ginny napisała krótki liścik i dała go Hermesowi, który z wielką niechęcią odleciał od miski z chrupkami dla ptaków i miski z wodą, które przyszykowała dla niego Hermiona i zniknął za oknem. Obserwowała jeszcze chwilę gwiazdy unoszące się na niebie, które od wczesnej młodości ją fascynowały, a teraz bała się, że przysłonią je dymy i czarne chmury wojny, lecz nie miała czasu na rozmyślania, bo nadal słyszała dzwonek do drzwi i nawoływania jej mamy. Szybko wyleciała z pokoju, zbiegła po schodach i zatrzymała się pod drzwiami.
-Kto tam?- zapytała.
-Tonks- odpowiedział głos. Hermiona już chciała otworzyć drzwi, lecz przypomniała sobie pierwszą lekcję ze szkółki Moody'ego- ,,Pamiętaj Granger, nigdy nie otwieraj komuś drzwi, jeżeli nie masz 100% pewności kto to''.
-Co przedstawia mój patronus?- spytała.
-Feniksa- odpowiedziała bez zastanowienia.
-Dobrze- powiedziała Hermiona i otworzyła jej drzwi, przez które natychmiast przeszedł Alastor Moody.
-Bardzo dobrze Granger, ostrożności nigdy dosyć- powiedział, popijając ze swojej własnej piersiówki i kręcąc magicznym okiem. Przez drzwi następnie wleciała Tonks.
-Hermiona! Jak dobrze cię...- gdy chciała przytulić Hermionę potknęła się o szafkę z butami i wylądowała na podłodze.
-Tonks! Na litość boską!- krzyknął Moody.
-Nimfadora nigdy się nie nauczy, żeby patrzeć pod nogi- przez drzwi następny przeszedł Remus Lupin, który od razu przytulił Hermionę na powitanie.- A tak przy okazji dziwny ten twój dzwonek Hermiono, w ogóle nie działa- uśmiechnął się do niej.
-Działa. Tylko wystarczy raz nacisnąć, bo on działa tak, że nie słyszą go osoby z zewnątrz- zaśmiała się Hermiona.
-Gdyby tylko tu był Artur, to by od razu się tym zainteresował- ostatnią osobą, która weszła do domu był Elfias Doge. Był on średniego wzrostu staruszkiem, z łysiejącymi, siwymi włosami i niebieskimi oczami, które, gdy tylko zamknął drzwi spoczęły na Nimfadorze i Hermionie.
-Nimfadoro znów leżysz? To już dzisiaj drugi raz. Witaj Hermiono, dobrze cię widzieć- uśmiechnął się do niej smutno. Hermiona poznała go kiedyś, gdy była u profesora Dumbledore'a w gabinecie, poczęstował ją wtedy bardzo dobrymi cukierkami i zaczął z nią rozmawiać na inteligentne tematy. Był wtedy o wiele weselszy niż dzisiaj, ale w końcu była wojna.
-Nie mówcie do mnie Nimfadora!- krzyknęła Tonks, która właśnie wstała z ziemi. Jej kolor oczu i włosów z fioletowego stały się czerwone, a jej trójkątna twarz nabrała rumieńców.- A zwłaszcza ty- warknęła do Lupina.
-Oj Nimfad... To znaczy Tonks- poprawił się szybko Elfias widząc wściekłość na twarzy wspomnianej.- Czemu nie lubisz aż tak swojego imienia?- zapytał.
-Gdyby twoja matka nazwałaby cię Nimfadora Doge to też byś się wściekał- warknęła.
-Już dość tego!- wrzasnął Moody, a włosy Tonks znów stały się fioletowe. Nagle przez łuk prowadzący do salonu przeszła piękna brązowowłosa kobieta o szarych oczach, pełnych ustach i wystających kościach policzkowych. Różdżka Alastora od razu spoczęła na niej, a jej ręce powędrowały ku górze.
-Hermiono kim są ci ludzie?- spytała patrząc ze strachem na Moody'ego.
-Mamo to są Remus Lupin, Nimfad... To znaczy Tonks, Elfias Doge i Alastor Moody. Alastorze, przestań celować w moją mamę- powiedziała spokojnie Hermiona, pokazując mamie poszczególne osoby.-A to jest moja mama Jean Granger-przedstawiła.
-Miło panią poznać- powiedział Remus.
-Mi was również- uspokoiła się Jean, kiedy Moody schował różdżkę i skinął jej głową.- No nie stójmy tak w przedpokoju. Zapraszam do salonu- powiedziała.- A ty dziewczyno kultury trochę nabierz.- Zwróciła się do Hermiony, która zaśmiała się i wskazała na nią palcem.
-Oto moja mama- powiedziała, na co wszyscy się zaśmiali.
Następnie weszli do dużego jasnego salonu, oświetlanego przez piękny, kryształowy żyrandol i 5 okien. Z prawej strony od wejścia stał duży czarny fortepian, a za nim pod trzema oknami stał duży stół dla 6 osób. Dalej stała biblioteczka, uginająca się pod stosem książek. Naprzeciwko wejścia mieścił się kominek, a po obu jego stronach dwie szafeczki z lampkami, zdjęciami i innymi drobiazgami. Po lewej stronie znajdowała się szafeczka, łuk prowadzący do drugiego salonu, komoda ze zdjęciami a dalej drzwi prowadzące do werandy. Na środku stała kanapa i para foteli. Ściany miały kolor biały, tak samo, jak kanapy i fotele, na których usiedli członkowie Zakonu Feniksa.
-Zrobić może herbaty albo kawy?- zapytała mama.
-Nie, dziękujemy. My tylko na chwilę- powiedziała Tonks.
-To ja was zostawię- powiedziała Jean i uśmiechnęła się do córki, po czym wyszła z pokoju.
-To jaki jest powód waszej wizyty?- zapytała z uśmiechem Hermiona siadając na sofie obok Tonks.
-Chcieliśmy się ciebie zapytać, czy chcesz jechać na ostatni tydzień wakacji do Nory?- zapytali w tym samym czasie Tonks i Lupin, po czym ich blade od przemęczenia twarze zmieniły kolor na czerwony, co wzbudziło zainteresowanie brązowowłosej. Hermiona zawsze wiedziała, że Tonks i Lupin pasują do siebie idealnie. Nigdy głośno oczywiście tego nie powiedziała, ale widziała między nimi chemię.
-Granger- warknął wyrywając ją z zamyślenia Moody.
-Yyy tak. Tak, będę chciała pojechać do Weasleyów na resztę wakacji- powiedziała, wyrywając się z zamyślenia.- A ty co taki nerwowy Alastorze?- spytała.
-Jestem taki zawsze Granger- warknął, patrząc przy okazji swoim magicznym na Elfiasa, któremu zgromadziły się łzy w oczach. Hermiona również to zauważyła.- Czekamy na zewnątrz- powiedział do Hermiony, Remusa i Tonks, po czym wyszli.
Hermiona pokręciła głową z niedowierzeniem. Moody zawsze był porywczy, trochę aż nad porywczy, ale zawsze ją szanował i uważał ją za najrozsądniejszą ze wszystkich uczniów Hogwartu. Nigdy się tak nie zachowywał. Hermiona jednak nie zamierzała zawracać sobie nim głowy dlatego odwróciła się do Remusa i Tonks, których twarze nadal były czerwone. Brązowowłosa przewróciła oczami. Miłość potrafiła przewrócić w głowach nawet najmądrzejszym ludziom.
-A tak w ogóle- zaczęła Hermiona.- Co się dzieje w świecie magii?- spytała. Była całkowicie odcięta od informacji. Miała trochę za złe Zakonowi Feniksa, którego była członkiem, że przez całe wakacje nic jej nie powiedzieli. Miała tylko Proroka Codziennego, ale wiedziała, że jest tam tylko połowa informacji.
-Też dlatego tu jesteśmy- odpowiedział Lupin.- Profesor Dumbledore chciał byśmy osobiście ci wszystko przekazali.
-Słucham.
-Jest wojna, ginie mnóstwo czarodziei i to każdej krwi. Wiele też jest porywanych- powiedziała Tonks.- Ostatnio porwali Ollivandera, Fortescue i zamordowali Igora Karkarowa. Voldemort zbiera sojuszników, coraz więcej ludzi się do niego przyłącza. Przepraszam nie tylko ludzi, ale i też wiele różnych podejrzanych stworzeń takich jak olbrzymy, trolle, podziemne gobliny, różne demony, mantykory, akromantule, ogry, minotaury, wilkołaki, kelpie, węże morskie, różni czarnoksiężnicy i wiele innych- mówiła.- Próbujemy robić to samo i na razie dajemy radę.
-Tylko po to przyszliśmy Hermiono. Wiem, że mogliśmy ci to wszystko przekazać w liście, albo w czymś innym, ale Albus chciał byśmy powiedzieli ci wszystko osobiście. Wiedział, że na to zasługujesz. My już pójdziemy. Pa Hermiono- przytulił ją Remus, po czym krzyknął do widzenia jej mamie i wyszedł.
-Nie gniewaj się na Moody’ego Hermiono- powiedziała Tonks przytulając ją.
-Nie gniewam się, ale dlaczego tak się zachowuje?
-Śmierciożercy zabili ostatnio jego siostrzenicę.
-Naprawdę? Więc nie dziwie się, że tak się zachowuje. A co się dzieje z Elfiasem?- spytała.
-Pewnie słyszałaś, że zabili ostatnio Emmelinę Vance, była członkinią Zakonu oraz adoptowaną córką Elfiasa.
Hermionę zatkało, znała Emmelinę, rozmawiały często ze sobą podczas spotkań Zakonu, również mocno zabolała ją jej śmierć, ale nie wiedziała, że była adoptowaną córką Elfiasa.
-Znalazł ją kiedyś podczas wypraw, była bezdomna, miała chyba 7 lat- mówiła fioletowłosa. -Elfias ją zaadoptował, wyuczył, wychował. Była bardzo potężną czarodziejką, miała bardzo dobre serce. Pewnie nie wiedziałaś, ale była również przyjaciółką mamy Harry’ego. To wielka strata dla Zakonu.
-Tonks!- usłyszały wołanie Lupina.
-No to do zobaczenia Hermiono- przytuliła ją po raz kolejny, krzyknęła do widzenia pani Granger i wyszła. Hermionie nagle zrobiło się bardzo przykro. Po chwili jednak postanowiła zapytać mamy czy może jechać do Weasleyów na koniec wakacji. Znalazła ją w kuchni, miała zamyślony wyraz twarzy a jej oczy utkwione były w obrazie za oknem.
-Mamo? Wszystko w porządku?- spytała.
-Oczywiście Hermiono. Zamyśliłam się trochę.
-Rozumiem. Mogę jechać na ostatni tydzień wakacji do Ginny i Rona?
-Oczywiście córeczko- uśmiechnęła się Jean.
-Świetnie! To idę napisać list Ginny, że do niej pojadę. Dziękuję- przytuliła się do matki.- A może potem obejrzymy jakiś film?- spytała.
-Z chęcią córeczko- odpowiedziała, patrząc na swoją jedyną córkę biegnącą na górę.- Tylko pamiętaj! Nie romansidło!- krzyknęła.
-Oczywiście- mruknęła Er, biorąc pióro i kartkę papieru. Wiedziała, dlaczego nie romansidło. Jej rodzice byli w separacji. Nie układało im się ostatnio, dlatego postanowili od siebie odpocząć. ,,Dlatego się tak zamyśliła’’- pomyślała Brązowowłosa. Nie wiedziała, że jej mama słyszała całą rozmową jej z Zakonem Feniksa.
***
Padł, już nie dawał rady. Po prostu padł.
-Chyba ich zgubiliśmy- powiedziała Emma. Jej ciemnobrązowe włosy były mokre od potu. Paul spojrzał w jej brązowe oczy i zobaczył w nich szczęście.
-Chyba tak- zgodził się. Jego blond włosy również były mokre. Trudno mu było złapać oddech. Nagle poczuł na swoim policzku pocałunek pełnych ust. Spojrzał na Emmę zdziwiony.
-Nie wiedziałem, że na mnie lecisz- zaśmiał się, a ona wraz z nim.
-To znaczyło dziękuję- uśmiechnęła się. Leżeli tak z kilkanaście minut, po czym wstała i rozejrzała się.- Gdzie Dumbledore ma na nas czekać?
-W Gospodzie pod Świńskim Łbem- powiedział, również wstając.
-Hmm to chyba niedaleko. Chodźmy- powiedziała i zaczęła biec. Paul spojrzał się na nią z chęcią mordu w oczach.
-Tak, Paul przenieś mnie przez 6 km i potem biegnij- mruknął, ale zaczął biec za nią. Po kilku minutach dotarli do owej gospody. Według oczekiwaniom nie było tam nikogo prócz Albusa Dumbledore'a.
-Paul, Emma jak dobrze was widzieć- uśmiechnął się do nich.- I jak? Ilu się dołączyło?- zapytał.
-35- odpowiedziała, dając mu listę z nazwiskami. Albus spojrzał na nią zdziwiony, wziął od niej kartkę i zaczął czytać.
-Niemożliwe. Jestem z was bardzo dumny- powiedział Albus i uśmiechnął się do nich.- Lecz mam dla was następną misję. Tylko nie wiem, czy się na nią zgodzicie.
-Jaką?- zapytał Paul.
-Zostaniecie uczniami Durmstrangu.

piątek, 13 lutego 2015

Prolog

Lipiec w Anglii był w tym roku wyjątkowo gorący. Wyjeżdżający mieszkańcy Londynu żałowali teraz swoich wycieczek za granicę, lecz jedną z rodzin, która zostawała w tym roku w mieście byli Grangerowie, mieszkający w dworku, na obrzeżach stolicy. Państwo Grangerowie byli ludźmi pracowitymi, lecz zawsze mieli czas dla swojej jedynej córki Hermiony. Była to towarzyska i śliczna dziewczyna, o niezwykłej inteligencji oraz odwadze. Na wakacjach znajdowała zawsze wielu przyjaciół, a z każdym rokiem te grono się powiększało. W szkole była we wszystkim najlepsza, a dziewczyny zazdrościły jej nie tylko mądrości, ale również naturalnego piękna i dobrego serca. Chociaż każdy kto znał Hermionę wiedział, że nie do końca jest taką „grzeczną dziewczynką”. 
Owa dziewczynka siedziała sobie sama na huśtawce placu zabaw. Czasami musiała odpocząć od towarzystwa i posiedzieć chwilę w samotności. Na jej kolanach leżała książka pod tytułem ,,Krzyżacy'' Henryka Sienkiewicza.
-Bardzo ciekawa książka, dziwię się jednak, że jest ona czytana przez małą dziewczynkę. Nawet niektórzy dorośli mają problem z jej przeczytaniem.
Usłyszawszy głos, Hermiona uniosła głowę a jej brązowe oczy zetknęły się z morskimi. Ich właściciel przyglądał się jej z huśtawki naprzeciwko już od kilku minut. Był to chudy, wysoki mężczyzna, sądząc po siwej brodzie i włosach opadających mu aż do pasa, był bardzo stary. Na długim i zakrzywionym nosie spoczywały okulary połówki. Na pierwszy rzut oka można było poczuć sympatie i zaufanie do tego człowieka.
-Dzień Dobry- powiedziała grzecznie Hermiona.
-Co masz na myśli?- spytał.- Czy życzysz mi dobrego dni, czy też spodziewasz się dobrego dnia niezależnie od moich pragnień? A może czujesz się dziś dobrze albo też wyglądasz tego dnia czegoś szczególnie dobrego dla siebie?
Hermiona z wrażenia otworzyła buzię, a gdy się zorientowała szybko ją zamknęła. Speszona odpowiedziała:
-Wszystko naraz, chyba.
-Jesteś bardzo uprzejma.-stwierdził nieznajomy
-Dziękuję proszę pana- odpowiedziała. Biło od niego ciepło i sympatia. Mimo, że kompletnie go nie znała to wiedziała, że ten człowiek jest wart zaufania.- Kim pan jest?- spytała.
-Nazywam się Albus Dumbledore, jestem dyrektorem Hogwartu- odpowiedział z uśmiechem.
-Hogwart? A co to takiego?- ciekawość zżerała ją od środka.
-Hogwart to szkoła. To jest szkoła magii- powiedział, na co Hermiona głośno się zaśmiała.
-Magia nie istnieje.
Na te słowa Dumbledore uśmiechnął się szeroko, wyciągnął różdżkę a z niej wyleciało stado ptaków. Buzia Hermiony powędrowała w dół.
-Ale jak?! To niemożliwe.
-Pozwól, że ci wytłumaczę wszystko w domu. Tobie i twoim rodzicom. 
Hermiona zawahała się. Nie powinna rozmawiać z obcym, a tym bardziej sprowadzać go do domu. Ale mimo wszystko chciała się jak zawsze wszystkiego dowiedzieć i to jak najszybciej. Wzięła więc go za rękę i zaprowadziła do domu. Był to początek pięknej przyjaźni, trwającej do końca ich dni, mająca nie tylko przetrwać czas pokoju, ale i również czas strachu i bólu...
***
Zapraszam do czytania :) Prolog dedykowany kochanej Kinie. Dziękuję za komentarz pod wcześniejszym postem :*

czwartek, 12 lutego 2015

Witam!!!

Witam wszystkich na moim pierwszym blogu! :)
Założyłam Potterowskie fanfiction o przygodach i życiu jednej z głównych bohaterów książek ,,Harry'ego Pottera'' Hermiony Granger. Temat dość rozpowszechniony i oklepany. Ale spokojnie. Mam kilka niespodzianek i informacji o oto i one:
1.Ta historia jest pisana na podstawie nie tylko świata J.K.Rowling, ale i również na podstawie książek J.R.R.Tolkiena. Zaskoczeni? Mam nadzieję, że tak.
2. Hermiona jest tu trochę (no dobra bardzo) niekanoniczna. Ale co to w fanfiction kanon? :D Postaram się jednak trochę utrzymać jej książkowy charakter.
3. Nie jest to romansidło, ale bardziej historia życia Hermiony.
4. Nie wiem z kim będzie Hermiona :)
5. Pojawi się bardzo dużo nowych postaci.
6. Jest 8 klas w Hogwarcie.
7. Jeżeli ktoś myśli, że biorę pomysły na niektóre wątki z innych blogów to się myli. Jest około 7 miliardów ludzi na świecie. Bardzo prawdopodobne, że ktoś wpadł na ten sam pomysł ;)
8. Blog jest w kompletnym nieładzie, dlatego, że jest on moim pierwszym. Więc na razie stanem bloga się nie przejmujcie.
9. Bardzo potrzebuję szablonu. Macie może jakieś pomysły skąd i jaki wziąć? Nie umiem samotnie zrobić. Może mi ktoś wytłumaczyć :')
10. Prolog postaram się wstawić jeszcze dzisiaj :)
O innych zmianach zapowiem w czasie trwania bloga. Mam nadzieję, że moja historia wam się spodoba. Pozdrawiam :)