Jest i rozdział pierwszy :)
Od teraz rozdziały będą dodawane co tydzień, albo co 2 tygodnie. Gdyby nie nauka to rozdziały dodawane byłyby zawsze co tydzień, no ale niestety. W zakładce Bohaterowie pojawiły się nowe postacie. Bohaterowie będą dodawani z biegiem opowiadania jeżeli ktoś zauważył :) Zapraszam również do zakładki O Blogu. Pozdrawiam wszystkich czytelników (jeżeli jacyś są) i jeszcze raz dziękuję kochanej Kinie. Cieszę się, że jest jedna osoba, która czyta i komentuje :* Zapraszam do czytania...
***
Ginny wpatrywała się z chęcią mordu w oczach w swoją przyszłą szwagierkę Fleur Delacour, byłą uczestniczkę Turnieju Trójmagiczego oraz przyszłą żonę jej najstarszego brata Billa. Obydwie siedziały właśnie na zapoznawczej kolacji, zorganizowanej przez panią Weasley, aby lepiej poznać nową partnerkę jej syna. Na kolacji oprócz Ginny, Fleur i pani Weasley byli jeszcze Ron, Tonks, Dedalus Diggle, pan Weasley, Hestia Jones oraz Gabrielle- młodsza siostra Fleur. Ginny obydwu szczerze nie znosiła. Pierwszym powodem był charakter Fleur. Była zadufana w sobie i dumna jak paw. Wszystko komentowała i na wszystko stale narzekała, że za zimno, że za gorąco, że za wysoka szafka, że za małe łóżko i można było tak wymieniać w nieskończoność. ,,Idiotka''- pomyślała Ginny, gdy przypomniała sobie, jak dzisiejszego ranka potknęła się o krzesło i wylądowała na Ronie. Drugim powodem był wygląd Fleur oraz krew wili, która budziła zainteresowanie wśród płci przeciwnej. Miała długie, blond włosy, spływające do pasa, duże niebieskie oczy i równe zęby. Trzecim powodem było traktowanie Ginny, przez Fleur jakby miała 5 lat. Czwartym powodem, było niedowierzenie, że Bill, jej najstarszy i najukochańszy braciszek, którego tak kochała i uważała za autorytet zakochał się w takiej dziewczynie jak Fleur. Osobiście myślała, że będzie on z Hermioną, jej najlepszą przyjaciółką i najlepszą dziewczyną, jaką znała. Myślała, że między nimi zaiskrzyło podczas Turnieju Trójmagicznego, ale on wybrał tę plastikową lalunię. Ginny osobiście uważała, że Hermiona jest 100 razy piękniejsza niż Fleur, ale teraz to już nie miało znaczenia. Ginny postanowiła przerwać oglądanie Flegmy i spojrzała z irytacją na swojego brata Rona, który jak zwykle jadł za cztery osoby i wpatrywał się maślanymi oczami w Fleur, na co Rudowłosa przewróciła oczy. On osobiście nie wiedział, za co Ginny tak nie lubi Fleur. Uważał ją za miłą i ciepłą osobę, a gdy tylko mówił to Ginn albo Molly, obydwu skakało ciśnienie. Ta pierwsza miała pocieszenie w matce, która sądziła tak samo jak jej jedyna córka, że Fleur nie jest odpowiednia dla Billa. Teraz Ginny z satysfakcją obserwowała jak Flegma próbuje zagadać do mamy, a ta udaje, że jest zajęta słuchaniem rozmowy jej męża i Dedalusa Diggle'a, starego przyjaciela rodziny Weasleyów. Ginny zauważyła jak Flegmiątko(czyt.Gabrielle) próbuje zagadać do Rona co średnio jej wychodzi. Siostra Fleur była według Ginny taka sama jak jej siostra, czyli dumna i niewarta większej uwagi. ,,Merlinie niech przybędzie ktoś normalny''- pomyślała Ginny ze smutkiem patrząc jak Tonks jest zajęta rozmową z Hestią Jones. Hestia była bardzo miłą i sympatyczną kobietą z kruczoczarnymi włosami i zawsze różowymi policzkami, członkinią Zakonu Feniksa i bliską przyjaciółką Tonks jeszcze ze szkoły. ,,Gdyby tylko była tutaj Hermiona''- pomyślała Ginn. Nagle wpadła na genialny pomysł.
-Za 10 minut wracam.- Powiedziała Rudowłosa.
Szybko przeszła przez jadalnię i pobiegła schodami na pierwsze piętro, do swojego pokoju. Był mały, ale jasny i dość przyjemny, Ginny bardzo go lubiła, lecz ku swojej ogromnej irytacji musiała go oddać Flegmie i tej jej małej wywłoce. Podeszła do biurka, wzięła pergamin oraz pióro i zaczęła nim skrobać literki. Po niespełna 8 minutach skończyła i poleciała do kuchni, zaadresowała i dała list Hermesowi.
-Do Hermiony- szepnęła, patrząc na wylatującą przez okno sowę.
Od teraz rozdziały będą dodawane co tydzień, albo co 2 tygodnie. Gdyby nie nauka to rozdziały dodawane byłyby zawsze co tydzień, no ale niestety. W zakładce Bohaterowie pojawiły się nowe postacie. Bohaterowie będą dodawani z biegiem opowiadania jeżeli ktoś zauważył :) Zapraszam również do zakładki O Blogu. Pozdrawiam wszystkich czytelników (jeżeli jacyś są) i jeszcze raz dziękuję kochanej Kinie. Cieszę się, że jest jedna osoba, która czyta i komentuje :* Zapraszam do czytania...
***
Ginny wpatrywała się z chęcią mordu w oczach w swoją przyszłą szwagierkę Fleur Delacour, byłą uczestniczkę Turnieju Trójmagiczego oraz przyszłą żonę jej najstarszego brata Billa. Obydwie siedziały właśnie na zapoznawczej kolacji, zorganizowanej przez panią Weasley, aby lepiej poznać nową partnerkę jej syna. Na kolacji oprócz Ginny, Fleur i pani Weasley byli jeszcze Ron, Tonks, Dedalus Diggle, pan Weasley, Hestia Jones oraz Gabrielle- młodsza siostra Fleur. Ginny obydwu szczerze nie znosiła. Pierwszym powodem był charakter Fleur. Była zadufana w sobie i dumna jak paw. Wszystko komentowała i na wszystko stale narzekała, że za zimno, że za gorąco, że za wysoka szafka, że za małe łóżko i można było tak wymieniać w nieskończoność. ,,Idiotka''- pomyślała Ginny, gdy przypomniała sobie, jak dzisiejszego ranka potknęła się o krzesło i wylądowała na Ronie. Drugim powodem był wygląd Fleur oraz krew wili, która budziła zainteresowanie wśród płci przeciwnej. Miała długie, blond włosy, spływające do pasa, duże niebieskie oczy i równe zęby. Trzecim powodem było traktowanie Ginny, przez Fleur jakby miała 5 lat. Czwartym powodem, było niedowierzenie, że Bill, jej najstarszy i najukochańszy braciszek, którego tak kochała i uważała za autorytet zakochał się w takiej dziewczynie jak Fleur. Osobiście myślała, że będzie on z Hermioną, jej najlepszą przyjaciółką i najlepszą dziewczyną, jaką znała. Myślała, że między nimi zaiskrzyło podczas Turnieju Trójmagicznego, ale on wybrał tę plastikową lalunię. Ginny osobiście uważała, że Hermiona jest 100 razy piękniejsza niż Fleur, ale teraz to już nie miało znaczenia. Ginny postanowiła przerwać oglądanie Flegmy i spojrzała z irytacją na swojego brata Rona, który jak zwykle jadł za cztery osoby i wpatrywał się maślanymi oczami w Fleur, na co Rudowłosa przewróciła oczy. On osobiście nie wiedział, za co Ginny tak nie lubi Fleur. Uważał ją za miłą i ciepłą osobę, a gdy tylko mówił to Ginn albo Molly, obydwu skakało ciśnienie. Ta pierwsza miała pocieszenie w matce, która sądziła tak samo jak jej jedyna córka, że Fleur nie jest odpowiednia dla Billa. Teraz Ginny z satysfakcją obserwowała jak Flegma próbuje zagadać do mamy, a ta udaje, że jest zajęta słuchaniem rozmowy jej męża i Dedalusa Diggle'a, starego przyjaciela rodziny Weasleyów. Ginny zauważyła jak Flegmiątko(czyt.Gabrielle) próbuje zagadać do Rona co średnio jej wychodzi. Siostra Fleur była według Ginny taka sama jak jej siostra, czyli dumna i niewarta większej uwagi. ,,Merlinie niech przybędzie ktoś normalny''- pomyślała Ginny ze smutkiem patrząc jak Tonks jest zajęta rozmową z Hestią Jones. Hestia była bardzo miłą i sympatyczną kobietą z kruczoczarnymi włosami i zawsze różowymi policzkami, członkinią Zakonu Feniksa i bliską przyjaciółką Tonks jeszcze ze szkoły. ,,Gdyby tylko była tutaj Hermiona''- pomyślała Ginn. Nagle wpadła na genialny pomysł.
-Za 10 minut wracam.- Powiedziała Rudowłosa.
Szybko przeszła przez jadalnię i pobiegła schodami na pierwsze piętro, do swojego pokoju. Był mały, ale jasny i dość przyjemny, Ginny bardzo go lubiła, lecz ku swojej ogromnej irytacji musiała go oddać Flegmie i tej jej małej wywłoce. Podeszła do biurka, wzięła pergamin oraz pióro i zaczęła nim skrobać literki. Po niespełna 8 minutach skończyła i poleciała do kuchni, zaadresowała i dała list Hermesowi.
-Do Hermiony- szepnęła, patrząc na wylatującą przez okno sowę.
***
-Złapać ich!!!- usłyszeli z tyłu.
Nie mogli złapać tchu. Biegli już tak od kilkunastu minut a oni nie przestawali ich ścigać. Dziewczyna już nie dawała rady dalej biec, ale chłopak wziął ją na ręce i pędził dalej, by tylko ich zgubić.
-Paul nie dasz rady! Zostaw mnie i biegnij dalej!- krzyknęła.
-Nic z tego Emma. Nie pozwolę, by cię złapali- wysapał Paul.
I biegł dalej, nie pozwalając sobie na oddech.
***
Kochana Hermiono!
Piszę ten list, aby uświadomić cię o stanie twojej najlepszej przyjaciółki. Jeśli nie przybędzie ktoś normalny (czyt.ty) może w niej dojść do trwałego i psychicznego urazu mózgowego. Więc jeżeli nie weźmiesz dupy w troki, to radzę ci przyszykować pieniądze na TWÓJ pogrzeb, abym miała z czego zapłacić. Ta Flegma i jej Flegmiątko zajęły mój pokój i skaziły go głupotą, Ron (czyt. ten idiota) gapi się na te dwie bźdźągwy jak elfy na lembasy i to dosłownie, a moja matka i mój ojciec coraz częściej znikają, by tylko nie przebywać w tym domu. Nie dziwię im się. Jeżeli interesujesz się stanem twojej najlepszej przyjaciółki to radzę ci przybyć w trzecim tygodniu sierpnia, bo inaczej może cię spotkać mój upiorogacek. Ale ponieważ mocno cię kocham i nie potrafię się na ciebie gniewać, to życzę Ci zdrówka.
Pozdrawia twoja kochana Ginny.
Hermiona czytając ten list nie mogła pozbyć się pięknego uśmiechu na twarzy. Z Ginny zapoznała się na jej pierwszym roku w Hogwarcie Hogwartu (Hermiona była od niej o rok starsza), w krótkim czasie stały się najlepszymi przyjaciółkami na dobre i złe, lecz mimo wszystko nie rozumiała niechęci Ginny do Fleur, która wbrew pozorom nie była taka zła. Hermiona poznała ją podczas Turnieju Trójmagicznego, na początku miała o niej takie samo zdanie jak Ginny, ale po tym, jak Harry uratował siostrę Fleur Hermiona poznała jej dobrą stronę.
-Hermiona! Zejdź na dół. Ktoś cały czas dzowni do drzwi.- Usłyszała z dołu Hermiona.
-Idę mamo!- odkrzyknęła.
W odpowiedzi dla Ginny napisała krótki liścik i dała go Hermesowi, który z wielką niechęcią odleciał od miski z chrupkami dla ptaków i miski z wodą, które przyszykowała dla niego Hermiona i zniknął za oknem. Obserwowała jeszcze chwilę gwiazdy unoszące się na niebie, które od wczesnej młodości ją fascynowały, a teraz bała się, że przysłonią je dymy i czarne chmury wojny, lecz nie miała czasu na rozmyślania, bo nadal słyszała dzwonek do drzwi i nawoływania jej mamy. Szybko wyleciała z pokoju, zbiegła po schodach i zatrzymała się pod drzwiami.
-Kto tam?- zapytała.
-Tonks- odpowiedział głos. Hermiona już chciała otworzyć drzwi, lecz przypomniała sobie pierwszą lekcję ze szkółki Moody'ego- ,,Pamiętaj Granger, nigdy nie otwieraj komuś drzwi, jeżeli nie masz 100% pewności kto to''.
-Co przedstawia mój patronus?- spytała.
-Feniksa- odpowiedziała bez zastanowienia.
-Dobrze- powiedziała Hermiona i otworzyła jej drzwi, przez które natychmiast przeszedł Alastor Moody.
-Bardzo dobrze Granger, ostrożności nigdy dosyć- powiedział, popijając ze swojej własnej piersiówki i kręcąc magicznym okiem. Przez drzwi następnie wleciała Tonks.
-Hermiona! Jak dobrze cię...- gdy chciała przytulić Hermionę potknęła się o szafkę z butami i wylądowała na podłodze.
-Tonks! Na litość boską!- krzyknął Moody.
-Nimfadora nigdy się nie nauczy, żeby patrzeć pod nogi- przez drzwi następny przeszedł Remus Lupin, który od razu przytulił Hermionę na powitanie.- A tak przy okazji dziwny ten twój dzwonek Hermiono, w ogóle nie działa- uśmiechnął się do niej.
-Działa. Tylko wystarczy raz nacisnąć, bo on działa tak, że nie słyszą go osoby z zewnątrz- zaśmiała się Hermiona.
-Gdyby tylko tu był Artur, to by od razu się tym zainteresował- ostatnią osobą, która weszła do domu był Elfias Doge. Był on średniego wzrostu staruszkiem, z łysiejącymi, siwymi włosami i niebieskimi oczami, które, gdy tylko zamknął drzwi spoczęły na Nimfadorze i Hermionie.
-Nimfadoro znów leżysz? To już dzisiaj drugi raz. Witaj Hermiono, dobrze cię widzieć- uśmiechnął się do niej smutno. Hermiona poznała go kiedyś, gdy była u profesora Dumbledore'a w gabinecie, poczęstował ją wtedy bardzo dobrymi cukierkami i zaczął z nią rozmawiać na inteligentne tematy. Był wtedy o wiele weselszy niż dzisiaj, ale w końcu była wojna.
-Nie mówcie do mnie Nimfadora!- krzyknęła Tonks, która właśnie wstała z ziemi. Jej kolor oczu i włosów z fioletowego stały się czerwone, a jej trójkątna twarz nabrała rumieńców.- A zwłaszcza ty- warknęła do Lupina.
-Oj Nimfad... To znaczy Tonks- poprawił się szybko Elfias widząc wściekłość na twarzy wspomnianej.- Czemu nie lubisz aż tak swojego imienia?- zapytał.
-Gdyby twoja matka nazwałaby cię Nimfadora Doge to też byś się wściekał- warknęła.
-Już dość tego!- wrzasnął Moody, a włosy Tonks znów stały się fioletowe. Nagle przez łuk prowadzący do salonu przeszła piękna brązowowłosa kobieta o szarych oczach, pełnych ustach i wystających kościach policzkowych. Różdżka Alastora od razu spoczęła na niej, a jej ręce powędrowały ku górze.
-Hermiono kim są ci ludzie?- spytała patrząc ze strachem na Moody'ego.
-Mamo to są Remus Lupin, Nimfad... To znaczy Tonks, Elfias Doge i Alastor Moody. Alastorze, przestań celować w moją mamę- powiedziała spokojnie Hermiona, pokazując mamie poszczególne osoby.-A to jest moja mama Jean Granger-przedstawiła.
-Miło panią poznać- powiedział Remus.
-Mi was również- uspokoiła się Jean, kiedy Moody schował różdżkę i skinął jej głową.- No nie stójmy tak w przedpokoju. Zapraszam do salonu- powiedziała.- A ty dziewczyno kultury trochę nabierz.- Zwróciła się do Hermiony, która zaśmiała się i wskazała na nią palcem.
-Oto moja mama- powiedziała, na co wszyscy się zaśmiali.
Następnie weszli do dużego jasnego salonu, oświetlanego przez piękny, kryształowy żyrandol i 5 okien. Z prawej strony od wejścia stał duży czarny fortepian, a za nim pod trzema oknami stał duży stół dla 6 osób. Dalej stała biblioteczka, uginająca się pod stosem książek. Naprzeciwko wejścia mieścił się kominek, a po obu jego stronach dwie szafeczki z lampkami, zdjęciami i innymi drobiazgami. Po lewej stronie znajdowała się szafeczka, łuk prowadzący do drugiego salonu, komoda ze zdjęciami a dalej drzwi prowadzące do werandy. Na środku stała kanapa i para foteli. Ściany miały kolor biały, tak samo, jak kanapy i fotele, na których usiedli członkowie Zakonu Feniksa.
-Zrobić może herbaty albo kawy?- zapytała mama.
-Nie, dziękujemy. My tylko na chwilę- powiedziała Tonks.
-To ja was zostawię- powiedziała Jean i uśmiechnęła się do córki, po czym wyszła z pokoju.
-To jaki jest powód waszej wizyty?- zapytała z uśmiechem Hermiona siadając na sofie obok Tonks.
-Chcieliśmy się ciebie zapytać, czy chcesz jechać na ostatni tydzień wakacji do Nory?- zapytali w tym samym czasie Tonks i Lupin, po czym ich blade od przemęczenia twarze zmieniły kolor na czerwony, co wzbudziło zainteresowanie brązowowłosej. Hermiona zawsze wiedziała, że Tonks i Lupin pasują do siebie idealnie. Nigdy głośno oczywiście tego nie powiedziała, ale widziała między nimi chemię.
-Granger- warknął wyrywając ją z zamyślenia Moody.
-Yyy tak. Tak, będę chciała pojechać do Weasleyów na resztę wakacji- powiedziała, wyrywając się z zamyślenia.- A ty co taki nerwowy Alastorze?- spytała.
-Jestem taki zawsze Granger- warknął, patrząc przy okazji swoim magicznym na Elfiasa, któremu zgromadziły się łzy w oczach. Hermiona również to zauważyła.- Czekamy na zewnątrz- powiedział do Hermiony, Remusa i Tonks, po czym wyszli.
Hermiona pokręciła głową z niedowierzeniem. Moody zawsze był porywczy, trochę aż nad porywczy, ale zawsze ją szanował i uważał ją za najrozsądniejszą ze wszystkich uczniów Hogwartu. Nigdy się tak nie zachowywał. Hermiona jednak nie zamierzała zawracać sobie nim głowy dlatego odwróciła się do Remusa i Tonks, których twarze nadal były czerwone. Brązowowłosa przewróciła oczami. Miłość potrafiła przewrócić w głowach nawet najmądrzejszym ludziom.
-A tak w ogóle- zaczęła Hermiona.- Co się dzieje w świecie magii?- spytała. Była całkowicie odcięta od informacji. Miała trochę za złe Zakonowi Feniksa, którego była członkiem, że przez całe wakacje nic jej nie powiedzieli. Miała tylko Proroka Codziennego, ale wiedziała, że jest tam tylko połowa informacji.
-Też dlatego tu jesteśmy- odpowiedział Lupin.- Profesor Dumbledore chciał byśmy osobiście ci wszystko przekazali.
-Słucham.
-Jest wojna, ginie mnóstwo czarodziei i to każdej krwi. Wiele też jest porywanych- powiedziała Tonks.- Ostatnio porwali Ollivandera, Fortescue i zamordowali Igora Karkarowa. Voldemort zbiera sojuszników, coraz więcej ludzi się do niego przyłącza. Przepraszam nie tylko ludzi, ale i też wiele różnych podejrzanych stworzeń takich jak olbrzymy, trolle, podziemne gobliny, różne demony, mantykory, akromantule, ogry, minotaury, wilkołaki, kelpie, węże morskie, różni czarnoksiężnicy i wiele innych- mówiła.- Próbujemy robić to samo i na razie dajemy radę.
-Tylko po to przyszliśmy Hermiono. Wiem, że mogliśmy ci to wszystko przekazać w liście, albo w czymś innym, ale Albus chciał byśmy powiedzieli ci wszystko osobiście. Wiedział, że na to zasługujesz. My już pójdziemy. Pa Hermiono- przytulił ją Remus, po czym krzyknął do widzenia jej mamie i wyszedł.
-Nie gniewaj się na Moody’ego Hermiono- powiedziała Tonks przytulając ją.
-Nie gniewam się, ale dlaczego tak się zachowuje?
-Śmierciożercy zabili ostatnio jego siostrzenicę.
-Naprawdę? Więc nie dziwie się, że tak się zachowuje. A co się dzieje z Elfiasem?- spytała.
-Pewnie słyszałaś, że zabili ostatnio Emmelinę Vance, była członkinią Zakonu oraz adoptowaną córką Elfiasa.
Hermionę zatkało, znała Emmelinę, rozmawiały często ze sobą podczas spotkań Zakonu, również mocno zabolała ją jej śmierć, ale nie wiedziała, że była adoptowaną córką Elfiasa.
-Znalazł ją kiedyś podczas wypraw, była bezdomna, miała chyba 7 lat- mówiła fioletowłosa. -Elfias ją zaadoptował, wyuczył, wychował. Była bardzo potężną czarodziejką, miała bardzo dobre serce. Pewnie nie wiedziałaś, ale była również przyjaciółką mamy Harry’ego. To wielka strata dla Zakonu.
-Tonks!- usłyszały wołanie Lupina.
-No to do zobaczenia Hermiono- przytuliła ją po raz kolejny, krzyknęła do widzenia pani Granger i wyszła. Hermionie nagle zrobiło się bardzo przykro. Po chwili jednak postanowiła zapytać mamy czy może jechać do Weasleyów na koniec wakacji. Znalazła ją w kuchni, miała zamyślony wyraz twarzy a jej oczy utkwione były w obrazie za oknem.
-Mamo? Wszystko w porządku?- spytała.
-Oczywiście Hermiono. Zamyśliłam się trochę.
-Rozumiem. Mogę jechać na ostatni tydzień wakacji do Ginny i Rona?
-Oczywiście córeczko- uśmiechnęła się Jean.
-Świetnie! To idę napisać list Ginny, że do niej pojadę. Dziękuję- przytuliła się do matki.- A może potem obejrzymy jakiś film?- spytała.
-Z chęcią córeczko- odpowiedziała, patrząc na swoją jedyną córkę biegnącą na górę.- Tylko pamiętaj! Nie romansidło!- krzyknęła.
-Oczywiście- mruknęła Er, biorąc pióro i kartkę papieru. Wiedziała, dlaczego nie romansidło. Jej rodzice byli w separacji. Nie układało im się ostatnio, dlatego postanowili od siebie odpocząć. ,,Dlatego się tak zamyśliła’’- pomyślała Brązowowłosa. Nie wiedziała, że jej mama słyszała całą rozmową jej z Zakonem Feniksa.
***
Padł, już nie dawał rady. Po prostu padł.
-Chyba ich zgubiliśmy- powiedziała Emma. Jej ciemnobrązowe włosy były mokre od potu. Paul spojrzał w jej brązowe oczy i zobaczył w nich szczęście.
-Chyba tak- zgodził się. Jego blond włosy również były mokre. Trudno mu było złapać oddech. Nagle poczuł na swoim policzku pocałunek pełnych ust. Spojrzał na Emmę zdziwiony.
-Nie wiedziałem, że na mnie lecisz- zaśmiał się, a ona wraz z nim.
-To znaczyło dziękuję- uśmiechnęła się. Leżeli tak z kilkanaście minut, po czym wstała i rozejrzała się.- Gdzie Dumbledore ma na nas czekać?
-W Gospodzie pod Świńskim Łbem- powiedział, również wstając.
-Hmm to chyba niedaleko. Chodźmy- powiedziała i zaczęła biec. Paul spojrzał się na nią z chęcią mordu w oczach.
-Tak, Paul przenieś mnie przez 6 km i potem biegnij- mruknął, ale zaczął biec za nią. Po kilku minutach dotarli do owej gospody. Według oczekiwaniom nie było tam nikogo prócz Albusa Dumbledore'a.
-Paul, Emma jak dobrze was widzieć- uśmiechnął się do nich.- I jak? Ilu się dołączyło?- zapytał.
-35- odpowiedziała, dając mu listę z nazwiskami. Albus spojrzał na nią zdziwiony, wziął od niej kartkę i zaczął czytać.
-Niemożliwe. Jestem z was bardzo dumny- powiedział Albus i uśmiechnął się do nich.- Lecz mam dla was następną misję. Tylko nie wiem, czy się na nią zgodzicie.
-Jaką?- zapytał Paul.
-Zostaniecie uczniami Durmstrangu.
-Złapać ich!!!- usłyszeli z tyłu.
Nie mogli złapać tchu. Biegli już tak od kilkunastu minut a oni nie przestawali ich ścigać. Dziewczyna już nie dawała rady dalej biec, ale chłopak wziął ją na ręce i pędził dalej, by tylko ich zgubić.
-Paul nie dasz rady! Zostaw mnie i biegnij dalej!- krzyknęła.
-Nic z tego Emma. Nie pozwolę, by cię złapali- wysapał Paul.
I biegł dalej, nie pozwalając sobie na oddech.
***
Kochana Hermiono!
Piszę ten list, aby uświadomić cię o stanie twojej najlepszej przyjaciółki. Jeśli nie przybędzie ktoś normalny (czyt.ty) może w niej dojść do trwałego i psychicznego urazu mózgowego. Więc jeżeli nie weźmiesz dupy w troki, to radzę ci przyszykować pieniądze na TWÓJ pogrzeb, abym miała z czego zapłacić. Ta Flegma i jej Flegmiątko zajęły mój pokój i skaziły go głupotą, Ron (czyt. ten idiota) gapi się na te dwie bźdźągwy jak elfy na lembasy i to dosłownie, a moja matka i mój ojciec coraz częściej znikają, by tylko nie przebywać w tym domu. Nie dziwię im się. Jeżeli interesujesz się stanem twojej najlepszej przyjaciółki to radzę ci przybyć w trzecim tygodniu sierpnia, bo inaczej może cię spotkać mój upiorogacek. Ale ponieważ mocno cię kocham i nie potrafię się na ciebie gniewać, to życzę Ci zdrówka.
Pozdrawia twoja kochana Ginny.
Hermiona czytając ten list nie mogła pozbyć się pięknego uśmiechu na twarzy. Z Ginny zapoznała się na jej pierwszym roku w Hogwarcie Hogwartu (Hermiona była od niej o rok starsza), w krótkim czasie stały się najlepszymi przyjaciółkami na dobre i złe, lecz mimo wszystko nie rozumiała niechęci Ginny do Fleur, która wbrew pozorom nie była taka zła. Hermiona poznała ją podczas Turnieju Trójmagicznego, na początku miała o niej takie samo zdanie jak Ginny, ale po tym, jak Harry uratował siostrę Fleur Hermiona poznała jej dobrą stronę.
-Hermiona! Zejdź na dół. Ktoś cały czas dzowni do drzwi.- Usłyszała z dołu Hermiona.
-Idę mamo!- odkrzyknęła.
W odpowiedzi dla Ginny napisała krótki liścik i dała go Hermesowi, który z wielką niechęcią odleciał od miski z chrupkami dla ptaków i miski z wodą, które przyszykowała dla niego Hermiona i zniknął za oknem. Obserwowała jeszcze chwilę gwiazdy unoszące się na niebie, które od wczesnej młodości ją fascynowały, a teraz bała się, że przysłonią je dymy i czarne chmury wojny, lecz nie miała czasu na rozmyślania, bo nadal słyszała dzwonek do drzwi i nawoływania jej mamy. Szybko wyleciała z pokoju, zbiegła po schodach i zatrzymała się pod drzwiami.
-Kto tam?- zapytała.
-Tonks- odpowiedział głos. Hermiona już chciała otworzyć drzwi, lecz przypomniała sobie pierwszą lekcję ze szkółki Moody'ego- ,,Pamiętaj Granger, nigdy nie otwieraj komuś drzwi, jeżeli nie masz 100% pewności kto to''.
-Co przedstawia mój patronus?- spytała.
-Feniksa- odpowiedziała bez zastanowienia.
-Dobrze- powiedziała Hermiona i otworzyła jej drzwi, przez które natychmiast przeszedł Alastor Moody.
-Bardzo dobrze Granger, ostrożności nigdy dosyć- powiedział, popijając ze swojej własnej piersiówki i kręcąc magicznym okiem. Przez drzwi następnie wleciała Tonks.
-Hermiona! Jak dobrze cię...- gdy chciała przytulić Hermionę potknęła się o szafkę z butami i wylądowała na podłodze.
-Tonks! Na litość boską!- krzyknął Moody.
-Nimfadora nigdy się nie nauczy, żeby patrzeć pod nogi- przez drzwi następny przeszedł Remus Lupin, który od razu przytulił Hermionę na powitanie.- A tak przy okazji dziwny ten twój dzwonek Hermiono, w ogóle nie działa- uśmiechnął się do niej.
-Działa. Tylko wystarczy raz nacisnąć, bo on działa tak, że nie słyszą go osoby z zewnątrz- zaśmiała się Hermiona.
-Gdyby tylko tu był Artur, to by od razu się tym zainteresował- ostatnią osobą, która weszła do domu był Elfias Doge. Był on średniego wzrostu staruszkiem, z łysiejącymi, siwymi włosami i niebieskimi oczami, które, gdy tylko zamknął drzwi spoczęły na Nimfadorze i Hermionie.
-Nimfadoro znów leżysz? To już dzisiaj drugi raz. Witaj Hermiono, dobrze cię widzieć- uśmiechnął się do niej smutno. Hermiona poznała go kiedyś, gdy była u profesora Dumbledore'a w gabinecie, poczęstował ją wtedy bardzo dobrymi cukierkami i zaczął z nią rozmawiać na inteligentne tematy. Był wtedy o wiele weselszy niż dzisiaj, ale w końcu była wojna.
-Nie mówcie do mnie Nimfadora!- krzyknęła Tonks, która właśnie wstała z ziemi. Jej kolor oczu i włosów z fioletowego stały się czerwone, a jej trójkątna twarz nabrała rumieńców.- A zwłaszcza ty- warknęła do Lupina.
-Oj Nimfad... To znaczy Tonks- poprawił się szybko Elfias widząc wściekłość na twarzy wspomnianej.- Czemu nie lubisz aż tak swojego imienia?- zapytał.
-Gdyby twoja matka nazwałaby cię Nimfadora Doge to też byś się wściekał- warknęła.
-Już dość tego!- wrzasnął Moody, a włosy Tonks znów stały się fioletowe. Nagle przez łuk prowadzący do salonu przeszła piękna brązowowłosa kobieta o szarych oczach, pełnych ustach i wystających kościach policzkowych. Różdżka Alastora od razu spoczęła na niej, a jej ręce powędrowały ku górze.
-Hermiono kim są ci ludzie?- spytała patrząc ze strachem na Moody'ego.
-Mamo to są Remus Lupin, Nimfad... To znaczy Tonks, Elfias Doge i Alastor Moody. Alastorze, przestań celować w moją mamę- powiedziała spokojnie Hermiona, pokazując mamie poszczególne osoby.-A to jest moja mama Jean Granger-przedstawiła.
-Miło panią poznać- powiedział Remus.
-Mi was również- uspokoiła się Jean, kiedy Moody schował różdżkę i skinął jej głową.- No nie stójmy tak w przedpokoju. Zapraszam do salonu- powiedziała.- A ty dziewczyno kultury trochę nabierz.- Zwróciła się do Hermiony, która zaśmiała się i wskazała na nią palcem.
-Oto moja mama- powiedziała, na co wszyscy się zaśmiali.
Następnie weszli do dużego jasnego salonu, oświetlanego przez piękny, kryształowy żyrandol i 5 okien. Z prawej strony od wejścia stał duży czarny fortepian, a za nim pod trzema oknami stał duży stół dla 6 osób. Dalej stała biblioteczka, uginająca się pod stosem książek. Naprzeciwko wejścia mieścił się kominek, a po obu jego stronach dwie szafeczki z lampkami, zdjęciami i innymi drobiazgami. Po lewej stronie znajdowała się szafeczka, łuk prowadzący do drugiego salonu, komoda ze zdjęciami a dalej drzwi prowadzące do werandy. Na środku stała kanapa i para foteli. Ściany miały kolor biały, tak samo, jak kanapy i fotele, na których usiedli członkowie Zakonu Feniksa.
-Zrobić może herbaty albo kawy?- zapytała mama.
-Nie, dziękujemy. My tylko na chwilę- powiedziała Tonks.
-To ja was zostawię- powiedziała Jean i uśmiechnęła się do córki, po czym wyszła z pokoju.
-To jaki jest powód waszej wizyty?- zapytała z uśmiechem Hermiona siadając na sofie obok Tonks.
-Chcieliśmy się ciebie zapytać, czy chcesz jechać na ostatni tydzień wakacji do Nory?- zapytali w tym samym czasie Tonks i Lupin, po czym ich blade od przemęczenia twarze zmieniły kolor na czerwony, co wzbudziło zainteresowanie brązowowłosej. Hermiona zawsze wiedziała, że Tonks i Lupin pasują do siebie idealnie. Nigdy głośno oczywiście tego nie powiedziała, ale widziała między nimi chemię.
-Granger- warknął wyrywając ją z zamyślenia Moody.
-Yyy tak. Tak, będę chciała pojechać do Weasleyów na resztę wakacji- powiedziała, wyrywając się z zamyślenia.- A ty co taki nerwowy Alastorze?- spytała.
-Jestem taki zawsze Granger- warknął, patrząc przy okazji swoim magicznym na Elfiasa, któremu zgromadziły się łzy w oczach. Hermiona również to zauważyła.- Czekamy na zewnątrz- powiedział do Hermiony, Remusa i Tonks, po czym wyszli.
Hermiona pokręciła głową z niedowierzeniem. Moody zawsze był porywczy, trochę aż nad porywczy, ale zawsze ją szanował i uważał ją za najrozsądniejszą ze wszystkich uczniów Hogwartu. Nigdy się tak nie zachowywał. Hermiona jednak nie zamierzała zawracać sobie nim głowy dlatego odwróciła się do Remusa i Tonks, których twarze nadal były czerwone. Brązowowłosa przewróciła oczami. Miłość potrafiła przewrócić w głowach nawet najmądrzejszym ludziom.
-A tak w ogóle- zaczęła Hermiona.- Co się dzieje w świecie magii?- spytała. Była całkowicie odcięta od informacji. Miała trochę za złe Zakonowi Feniksa, którego była członkiem, że przez całe wakacje nic jej nie powiedzieli. Miała tylko Proroka Codziennego, ale wiedziała, że jest tam tylko połowa informacji.
-Też dlatego tu jesteśmy- odpowiedział Lupin.- Profesor Dumbledore chciał byśmy osobiście ci wszystko przekazali.
-Słucham.
-Jest wojna, ginie mnóstwo czarodziei i to każdej krwi. Wiele też jest porywanych- powiedziała Tonks.- Ostatnio porwali Ollivandera, Fortescue i zamordowali Igora Karkarowa. Voldemort zbiera sojuszników, coraz więcej ludzi się do niego przyłącza. Przepraszam nie tylko ludzi, ale i też wiele różnych podejrzanych stworzeń takich jak olbrzymy, trolle, podziemne gobliny, różne demony, mantykory, akromantule, ogry, minotaury, wilkołaki, kelpie, węże morskie, różni czarnoksiężnicy i wiele innych- mówiła.- Próbujemy robić to samo i na razie dajemy radę.
-Tylko po to przyszliśmy Hermiono. Wiem, że mogliśmy ci to wszystko przekazać w liście, albo w czymś innym, ale Albus chciał byśmy powiedzieli ci wszystko osobiście. Wiedział, że na to zasługujesz. My już pójdziemy. Pa Hermiono- przytulił ją Remus, po czym krzyknął do widzenia jej mamie i wyszedł.
-Nie gniewaj się na Moody’ego Hermiono- powiedziała Tonks przytulając ją.
-Nie gniewam się, ale dlaczego tak się zachowuje?
-Śmierciożercy zabili ostatnio jego siostrzenicę.
-Naprawdę? Więc nie dziwie się, że tak się zachowuje. A co się dzieje z Elfiasem?- spytała.
-Pewnie słyszałaś, że zabili ostatnio Emmelinę Vance, była członkinią Zakonu oraz adoptowaną córką Elfiasa.
Hermionę zatkało, znała Emmelinę, rozmawiały często ze sobą podczas spotkań Zakonu, również mocno zabolała ją jej śmierć, ale nie wiedziała, że była adoptowaną córką Elfiasa.
-Znalazł ją kiedyś podczas wypraw, była bezdomna, miała chyba 7 lat- mówiła fioletowłosa. -Elfias ją zaadoptował, wyuczył, wychował. Była bardzo potężną czarodziejką, miała bardzo dobre serce. Pewnie nie wiedziałaś, ale była również przyjaciółką mamy Harry’ego. To wielka strata dla Zakonu.
-Tonks!- usłyszały wołanie Lupina.
-No to do zobaczenia Hermiono- przytuliła ją po raz kolejny, krzyknęła do widzenia pani Granger i wyszła. Hermionie nagle zrobiło się bardzo przykro. Po chwili jednak postanowiła zapytać mamy czy może jechać do Weasleyów na koniec wakacji. Znalazła ją w kuchni, miała zamyślony wyraz twarzy a jej oczy utkwione były w obrazie za oknem.
-Mamo? Wszystko w porządku?- spytała.
-Oczywiście Hermiono. Zamyśliłam się trochę.
-Rozumiem. Mogę jechać na ostatni tydzień wakacji do Ginny i Rona?
-Oczywiście córeczko- uśmiechnęła się Jean.
-Świetnie! To idę napisać list Ginny, że do niej pojadę. Dziękuję- przytuliła się do matki.- A może potem obejrzymy jakiś film?- spytała.
-Z chęcią córeczko- odpowiedziała, patrząc na swoją jedyną córkę biegnącą na górę.- Tylko pamiętaj! Nie romansidło!- krzyknęła.
-Oczywiście- mruknęła Er, biorąc pióro i kartkę papieru. Wiedziała, dlaczego nie romansidło. Jej rodzice byli w separacji. Nie układało im się ostatnio, dlatego postanowili od siebie odpocząć. ,,Dlatego się tak zamyśliła’’- pomyślała Brązowowłosa. Nie wiedziała, że jej mama słyszała całą rozmową jej z Zakonem Feniksa.
***
Padł, już nie dawał rady. Po prostu padł.
-Chyba ich zgubiliśmy- powiedziała Emma. Jej ciemnobrązowe włosy były mokre od potu. Paul spojrzał w jej brązowe oczy i zobaczył w nich szczęście.
-Chyba tak- zgodził się. Jego blond włosy również były mokre. Trudno mu było złapać oddech. Nagle poczuł na swoim policzku pocałunek pełnych ust. Spojrzał na Emmę zdziwiony.
-Nie wiedziałem, że na mnie lecisz- zaśmiał się, a ona wraz z nim.
-To znaczyło dziękuję- uśmiechnęła się. Leżeli tak z kilkanaście minut, po czym wstała i rozejrzała się.- Gdzie Dumbledore ma na nas czekać?
-W Gospodzie pod Świńskim Łbem- powiedział, również wstając.
-Hmm to chyba niedaleko. Chodźmy- powiedziała i zaczęła biec. Paul spojrzał się na nią z chęcią mordu w oczach.
-Tak, Paul przenieś mnie przez 6 km i potem biegnij- mruknął, ale zaczął biec za nią. Po kilku minutach dotarli do owej gospody. Według oczekiwaniom nie było tam nikogo prócz Albusa Dumbledore'a.
-Paul, Emma jak dobrze was widzieć- uśmiechnął się do nich.- I jak? Ilu się dołączyło?- zapytał.
-35- odpowiedziała, dając mu listę z nazwiskami. Albus spojrzał na nią zdziwiony, wziął od niej kartkę i zaczął czytać.
-Niemożliwe. Jestem z was bardzo dumny- powiedział Albus i uśmiechnął się do nich.- Lecz mam dla was następną misję. Tylko nie wiem, czy się na nią zgodzicie.
-Jaką?- zapytał Paul.
-Zostaniecie uczniami Durmstrangu.
Emma i Paul? A któż to taki? :o
OdpowiedzUsuńRodzice Hermiony w separacji? :o
Hermiona należy do Zakonu Feniksa? :o
Się dzieje...
Ginn chciała żeby Hermiona była z Billem? Też bym chciała! :D List od Ginny świetny, cały czas się uśmiechałam! :D
Mama Hermiony podsłuchiwała ich rozmowę? Zastanawiam się co o tym myśli?
Nie mogę się doczekać drugiego rozdziału! :D
Pozdrawiam cieplutko i życzę tyle weny ile gwiazd na niebie! :*
Jeju! <3 Naprawdę bardzo dziękuję <3
UsuńCzy już wspominałam, że pokochałam twoje komentarze? Nie? To teraz to zrobię :D Niczym Dumbledore powiem, że twoje komentarze są źródłem potężnej magii, która daje mi na twarz uśmiech i niezliczoną ilość weny :* Niestety na to co mama Hermiony myśli o tym wszystkim będziesz musiała trochę poczekać. Bo planuję, by było to dopiero w czwartym rozdziale :( Ale dla takich czytelników będę pisać jak najczęściej i jak najwięcej! Więc myślę, że pojawi się dość szybko :) Dziękuję i również pozdrawiam cieplutko i również życzę weny! :D
No no no, gratuluję! Kawał świetnej roboty. Też jestem niezmiernie ciekawa kim są Emma i Paul... Jaką rolę będzie odgrywała mama Hermiony? Jestem ciekawa co dalej także...
OdpowiedzUsuńO matko, matko, matko...
OdpowiedzUsuńIle się tu dzieje!
Zastanawia mnie kim jest Paul i Emma.
Jeśli chodzi o Ginny to strasznie mnie rozbawiła tym listem. Ale rozumiem ją - mnie osobiście też strasznie irytowała Fleur.
No dobrze, lecę teraz czytać dalej!
Pozdrawiam i życzę weny:)
Mnie też zawsze irytowała Fleur. Hermiona z Billem? Mi by pasowało! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! *o*
Och! Dzieje się i dzieje! ;)
~Zuza
Gabrielle Flegmiątkiem <3
OdpowiedzUsuńKto to Paul i Emma :o
Beka z listu Ginny, był zarąbisty!
Lecę dalej!