Kochani! Jest i rozdział 4! :) Dedykuję ten rozdział wszystkim czytelnikom. Dziękuję, że jesteście :* Mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do czytania...
***
Nad Londynem w jednej chwili rozpętała się burza.
Deszcz odbijał się od okien domów i samochodów, wiał silny wiatr, a niebo co
kilka sekund rozdzierały pioruny. Drzewa
sprawiały wrażenie, jakby kładły się na ziemi, ludzie nie mieli pojęcia, co się
dzieje, że w ciągu kilku minut pogodny dzień zmienił się na walkę czterech
żywiołów.
-Nareszcie- mruknęła uradowana Emma, przechodząc
przez drzwi Dziurawego Kotła.
Gdy Hermiona weszła do pubu, ogarnęło ją zdziwienie.
Za pierwszym razem, kiedy tu była z Dumbledorem pub był cały pełny. Teraz nie
było tu nikogo oprócz Toma, zgarbionego i bezzębnego barmana, który, gdy tylko
zobaczył dziewczyny od razu do nich podbiegł.
-Witam panie!- krzyknął uradowany Tom.- Już rozpalam
ogień w kominku i do pań podchodzę.
-Dobrze, spokojnie Tom- uśmiechnęła się Hermiona,
wyciągając z torebki różdżkę i celując nią w ubranie Emmy.- Arivest- mruknęła i
rzeczy Emmy w mgnieniu oka znów stały się suche.
-Ja nie wiem, skąd ty znasz tyle zaklęć- przyznała
Em, patrząc jak ubrania Hermiony przybierają dawną postać.
-Po prostu dużo czytam.
-Aha- mruknęła, idąc ku oddalonemu od lady stolika.
Gdy z Hermioną usiadły, Tom jednym machnięciem różdżki zapalił ogień w kominku,
rzucając światło na pomieszczenie. Hermiona mogła stwierdzić, że lokal wyglądał
na opuszczony.
Kiedyś to miejsce tętniło życiem. Choć zaniedbany był
ulubionym miejscem spotkań starszych jak i młodszych czarodziejów, chcących
napić się kremowego piwa lub posłuchać miejscowych plotek. W kominku huczał
wesoło ogień, na ścianach wisiały obrazy słynnych czarodziejów, na długim
stole, mieszczącym się na środku pubu zawsze było pełno potraw, a przy nim
zasiadała wesoła grupka czarodziei. Za grubymi kolumnami w pojedynczych stoliczkach
siedziały grupki starszych pań, popijających sherry, grupki obcokrajowców,
którzy próbowali się dogadać z kelnerkami, po schodach biegały rozchichotane
dzieci bawiące się w berka, a przez duże dwa okna wkradało się światło pogodnego
dnia.
Teraz w barze nie było nikogo prócz Hermiony, Emmy i
Toma. Obrazy zastąpione zostały plakatami zbiegłych z Azkabanu czarodziejów,
okna zostały zasłonięte kotarami,
krzesła leżały na podłodze powywracane, a lada była brudna i zaniedbana.
Tom kilkoma machnięciami różdżki przywrócił, choć w
połowie stan klubu sprzed roku, kiedy Hermiona była tu po raz ostatni. Krzesła
stanęły na czterech nogach, zapaliły się świeczki i rozsunęły kotary, po czym
barman natychmiast podszedł do swoich gości.
-Podać coś Pani Hermiono?- spytał uprzejmie.
-Drogi Panie, poproszę piwo kremowe- uśmiechnęła się,
ukazując szereg białych, prostych zębów.
-A panience?- zwrócił się do Emmy.
-Ja poproszę to samo- powiedziała.
-Coś jeszcze?- zapytał.
-To wszystko. Dziękujemy Tom.
Po chwili barman wrócił, podając dziewczynom kremowe
piwa i wołając ,,Najlepsze piwo kremowe w całej Anglii dla najpiękniejszych
dziewczyn pod słońcem’’. Dziewczyny już w dobrym humorze wypiły do połowy swoje
piwa, po czym rzuciły zaklęcie Muffliato i spojrzały się na siebie.
-Kocham Cię siostrzyczko- powiedziały w tym samym
momencie, po czym przytuliły się do siebie.
-Żeby jednak nie było tak słodko. Musimy zacząć
przesłuchanie- mruknęła Emma.- Wiem o Philipie tylko to, że jest dupkiem. Nic
więcej- warknęła.
-No i najważniejsze wiesz- zaśmiała się Hermiona.
Kochały się przedrzeźniać.
-Powiedz mi, przynajmniej jak się poznaliście.
Cokolwiek powiedz.
-No to…
-No to?
-Byłam z Ginny na dyskotece.
-O zapowiada się ciekawie.
-No i…
-No i?- zapytała Em, wiedziała, do czego to dojdzie.
-Wiem, wiem. Zachowałam się jak dziwka. Przespałam
się z nim- powiedziała czerwona jak burak Hermiona.- Ale ty też święta nie
jesteś!- krzyknęła, widząc jak Emma dusi się ze śmiechu.
-Hahahahahahaha i co było dalej?- spytała, śmiejąc
się.
-No i potem spędziliśmy razem cały dzień. Jeszcze
później było kilka kolacji przy świecach, spotkań…- wymieniała.- Seksu- zarumieniła
się.- Tak wiem, świętoszką to ja nie zostanę.
-Hahahahahahahahaha no dobra. Teraz przejdźmy do tej
gorszej części wypowiedzi- stwierdziła Emma.
-No i poprosił mnie o rękę.
-COOO?!- ryknęła Em.
-No tak. Byłam zszokowana, wiesz po tygodniu
znajomości.
-I co dalej?
-Nie zgodziłam się. Później okazało się, że podobałam
się jego przyjacielowi. On wyznał mi całą prawdę- powiedziała, uśmiechając się
jak psychopata.
-Nie podoba mi się ten uśmiech- stwierdziła Emma.
-Okazało się, że jest on ze szlachetnego rodu czystej
krwi i jego rodzice postanowili nagiąć zasady. Kazali mu się ze mną ożenić, on
sam na to przystał i to nie było najgorsze. Zdradzał mnie z dwoma innymi
kobietami- uśmiechnęła się.
-Dupek- warknęła Emma.- A czemu się uśmiechasz?-
spytała.
-Bo była słodka zemsta- uśmiechnęła się niczym
Bellatrix.- Już nigdy nie skrzywdzi żadnej dziewczyny.
-Rozumiem. Ale wiesz co jest w tym wszystkim
najgorsze?
-Co?- zapytała Hermiona.
-To, że na taką imprezę zabrałaś Ginny.
-Hahahahahahahaha oj Emma.
-No co?
-Nic.
Gdy Hermiona już się uspokoiła, powiedziała:
-Teraz to ja zadaję pytania.
-No dobra, dobra.
-Jak to możliwe, że ty i Paul jedziecie do
Durmstrangu?! I to sami!- krzyknęła Hermiona.
-A co zazdrosna? Że to ja jadę z Paulem?- spytała,
sugestywnie ruszając brwiami.
-Jak Dumbledore mógł być tak lekkomyślny puszczając…
Zaraz. Co?
-Nie ważne- przewróciła oczami.
-Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz? Wiesz w ogóle co
to Durmstrang?- spytała.
-To akurat wiem. To dziwne, że wiem. Zwykle jestem
nieogarnięta, jeśli chodzi o państwa.
Hermionie aż szczęka poleciała w dół. Emma widząc to
wybuchła niepohamowanym śmiechem.
-Żartowałam Hermiono. Hermiono? Wszystko w porządku?-
spytała.
-Tak, tylko jestem załamana godziną- powiedziała,
patrząc na zegar na ścianie
-A która jest?- zapytała.
-Dziesiąta, a ja jutro muszę wcześnie wstać-
powiedziała, zbierając rzeczy. – A miałyśmy pogadać o Durmstrangu i jeszcze o
Norze.
-Właśnie!- krzyknęła Em.- Jedziesz do Nory?
-Tak.
-To dobrze, bo spotkamy się na zebraniu Zakonu i
porozmawiamy na spokojnie- uśmiechnęła się pocieszająco do przyjaciółki.
-Okej. To trzymaj się kochana- powiedziała, całując Emmę
w policzek i ruszając ku ladzie.
-Tu jest sieć Fiuu?- spytała Toma.
-Tak, oczywiście. Proszę, tu jest proszek- podał jej.
Hermiona wzięła garść proszku Fiuu, po czym rzuciła
go w ogień i zniknęła w zielonych płomieniach.
Emma stała tak, patrząc na kominek, uśmiechając się
do siebie. Rzuciła przeciwzaklęcie do Muffliato i ruszyła ku kominkowi.
Usłyszała jednak z tyłu:
-A rachunek?
-Hermiono zabiję cię- mruknęła Emma.
***
Hermiona ze złością wpatrywała się w nazwę ulicy. Stała
na przystanku mając nadzieję, że Błędny Rycerz w końcu przyjedzie. Była
umówiona, a tym razem nie chciała się spóźnić. Machnęła jeszcze raz różdżką, a
przed nią pojawił się trzypiętrowy, wściekle fioletowy autobus. A z niego natychmiast
wyszedł Ernie Prang, po czym cała złość z niej wyleciała. Hermionę na początku zdziwił widok
łysiejącego, siwego staruszka z wielkim okularami z czarną oprawą, lecz później
przypomniała sobie artykuł Proroka Codziennego sprzed tygodnia. Rita Skeeter przeprowadzała wywiad z
Korneliuszem Knotem o aresztowaniu Stana Shunpike’a, który był konduktorem
Błędnego Rycerza i bliskim przyjacielem Erniego. Stan został aresztowany za
związek ze śmierciożercami. Paul wspominał o tym, że Albus próbował wyciągnąć
Shunpike’a z Azkabanu, lecz mu się nie powiodło. Hermiona dobrze pamiętała
Stana, który podrywał ją, gdy jechała do Hogwartu po przerwie świątecznej w
piątej klasie. Nie wierzyła, że jest on powiązany w jakiś sposób z Voldemortem.
-Przepraszam za spóźnienie panienko. Mam od jakiegoś
tygodnia problemy z powodu braku pomocnika- uśmiechnął się do niej smutno
staruszek.
-Rozumiem. Nic się nie stało- uśmiechnęła się do
niego pocieszająco Hermiona. – Za ile do Wzgórza Czterech Stron?
-20 sykli- odpowiedział staruszek.- Chce pani
dodatkowo gorącej czekolady lub butelki wody…
-Sama podróż w zupełności wystarczy- powiedziała
miło, po czym wyjęła ze skórzanej torebko portmonetkę i wysypała wybrane monety na wyciągniętą rękę
Erniego.
-No to jedziemy- powiedział konduktor, po czym puścił
Hermionę w drzwiach, wskazał jej miejsce na siedzeniu i zasiadł za kierownicą.
Hermiona usiadła na wskazanym siedzeniu i obejrzała
wnętrze autobusu. Były tylko cztery miejsca do siedzenia, dalej przy oknach
stały mosiężne łóżka. Niemal wszystkie były zajęte. Dalej znajdował się fotel
kierowcy, a nad nim powywieszane były breloczki. Były to miniaturowane
ciemnozielone, skurczone głowy z dredami. Głowy te miały zdolność mowy i
poruszania się. Często służyły jako maskotki różnych czarodziejów, choć
Hermiona widziała je w sklepie Borgina i Burkesa kilka lat temu.
-Następny przystanek…- krzyknęła głowa.
-Dziurawy Kocioł- dopowiedział inny breloczek, po
czym zaczęły się kłócić.
Hermiona nie zwracała teraz na nie uwagi, po
ogłuszającym huku rozpłaszczyła się na siedzeniu, odrzucona siłą gwałtownego
przyśpieszenia. Autobus mknął przez ulice unikając samochodów i innych środków
transportu. Żaden mugol nie mógł go zobaczyć lub usłyszeć. Magia potrafi
zdziałać cuda- pomyślała Er, zapadając w niespokojny sen.
***
-Mój
Pan pragnie zdobyć to pradawne miasto elfów. Chce utorować sobie drogę do
podbicia Pradawnego Królestwa, a my mu to umożliwimy.
-Wiem
Panie, ale czy to konieczne? Jeśli teraz przeprowadzimy atak, to może nas on
sporo kosztować- zaszczebiotał Glazug,
niski, pulchny, o zielonkawej skórze ork.
-Nie
zależy mi na tych ścierwach, chcę zniszczyć to miasto raz na zawsze!- krzyknął
Czarnoksiężnik. Ork wyszedł natychmiast z komnaty, zaś wokół Czarnoksiężnika
zgromadziło się osiem postaci z czarnymi jak noc szatami i kapturami. Mieli
wiele imion, lecz większość została zapomniana. Teraz byli znani jako Nazgule,
Dziewięć Jeźdźców lub Upiory Pierścienia.
-A
co z Galadrielą?- spytał jeden z dziewięciu.
-Stłumimy
jej światło- powiedział Wódz Nazguli, idąc w stronę balkonu. Na jego widok
dziesięć tysięcy żołnierzy wydało z siebie ryk przyszłego triumfu, z rogów
wyłonił się przerażający odgłos, a tysiące piknierów uderzyło swoimi włóczniami
o ziemię. Czarnoksiężnik jednym uniesieniem ręki uciszył swoją armię, po czym
przemówił:
-Cień
ogarnia Pradawne Królestwo! Koniec elfów jest bliski!
Po
pobliskich terenach znów rozległ się straszliwy ryk zbrojnych. Po czym znowu nastała
cisza, by Czarnoksiężnik mógł dokończyć przemówienie.
-Tej
doby ziemię opłynie krew! Zakosztujecie elfiego mięsa! Ruszajcie do portalu!
Zniszczcie Lothlorien i nie oszczędzajcie nikogo!
Po
skończeniu przemowy armia zawyła i ruszyła w stronę portalu do elfiego świata,
zaś Król Upiorów Pierścienia oglądał jak oddziały orków, ciemnych elfów,
erklingów, minotaurów, gargulców, minobrów ruszyły, by zająć elfie okno na
świat.
***
Nagle wszystko stało się rzeczywistością, a
Galadriela znowu pojawiła się w ogrodach Złotego Lasu. Jej postawa wyrażała
spokój, choć oczy zdradzały wszystko. Strach. To można było zobaczyć w oczach
Pani Światła. Strach przed tym, co może zrobić Władca Upiorów, gdy przejmie
władzę nad Pradawnym Królestwem. Haldir, kapitan straży północnej Lothlorien
patrzył na Panią Galadrielę z przerażeniem w oczach. Pierwszy raz od dawna
widział ją w takim stanie. Władczyni Galadhrimów rzadko okazywała przed poddanymi strach.
Ostatnim razem widział ją taką podczas Wojny z Sauronem niemal dwa tysiące lat
temu. Wiedział, że stało/stanie się coś złego. Od razu zapytał, o co chodzi:
-Pani, co się stało?
Galadriela powoli podniosła wzrok ze Zwierciadła na
Haldira i powiedziała:
-Zobaczyłam Upiory Pierścienia. Szykują się do ataku
na Lothlorien.
-Co powinniśmy zrobić Pani?- spytał.
-Wezwiemy mojego męża i posiłki z Arallone-
powiedziała, idąc w stronę schodów.- A następnie przyszykujemy nasze wojsko.
Niech łucznicy staną na murach, a żołnierze ustawią się przed nimi. Siły zła
przejdą przez portal, a my spokojnie na nich poczekamy.
***
- Już jesteśmy moja droga!- usłyszała krzyk, po czym
huknęło, a ona spadła z fotela. Powoli wstała, odzyskując świadomość. Gdy już
zorientowała się, gdzie jest i co robi pożegnała Erniego i popędzana krzykami
breloczków wyszła z Błędnego Rycerza, który natychmiast odjechał. Hermiona
jeszcze chwilę patrzała w miejsce, w którym kilka sekund temu stał autobus, po
czym obróciła się i ujrzała rozciągający się krajobraz.
Wzgórze Czterech Stron w świecie mugoli nazywało się
Wzgórzem Shillhople Law. Dzięki użyciu pradawnych zaklęć ta pradawna przystań
świstoklików była niewidoczna dla osób niemagicznych. Na wzgórzu mieściła się
strażnica ukrytego królestwa cyklopów Trudii. W niej znajdywały się setki
świstoklików, używanych przez dziesiątki czarodziei, którzy chcieli się dostać
w najdalsze zakątki Ziemi.
Hermiona powoli ruszyła ku strażnicy, co chwila
mijając cyklopów lub innych czarodziei. Gdy znalazła się już przed wejściem do
wieży podeszła do recepcji, by zapłacić za transport.
-Dzień Dobry- powiedziała wesoło do cyklopiej
recepcjonistki.
-Dobry- powiedziała już mniej entuzjastycznie.- Do
jakiej miejscowości świstoklik?- spytała, zakładając okular.
-Wschodnia Ćwiartka, Shire, Nowa Zelandia- odpowiedziała,
szczerząc się jak głupia. Recepcjonistka westchnęła głośno, po czym sprawdziła
coś w swojej księdze i zapytała:
-Nazwisko?
-Granger.
Cyklopka zapisała coś w swojej księdze, po czym
powiedziała:
-To będzie galeon i dziesięć sykli.
Hermiona wyjęła ze swojej torebki odpowiednią sumę i
podała ją kobiecie, która kazała jej chwilkę zaczekać. Hermiona była bardzo
podekscytowana podróżą do Shire. Pamiętała jak Albus ją kiedyś tam zabrał i to
tym samym sposobem, jakim ona jechała teraz.
-Panno Granger musi Pani iść na trzecie piętro tymi
schodami- powiedziała cyklopka, wskazując schody.- Jak już Pani tam będzie, to
do trzecich drzwi po lewej. Nie wiem, czy Pani zdąży, ale świstoklik za pięć
minut odlatuje…
Recepcjonistka nie skończyła powiedzieć, a Hermiona
już przeleciała jak strzała przez całą recepcję i schody. W ostatniej chwili
otworzyła drzwi i dotknęła świstoklika, który okazał być się mieczem. Nagle
poczuła ostre szarpnięcie, jej stopy oderwały się od ziemi, świat dosłownie
zawirował i nagle uderzyła mocno stopami o twardą posadzkę.
***
-Dnia dwudziestego trzeciego sierpnia, roku 1400…
wedle rachuby z Shire’u… Bag End, Pagórek, Hobbiton, Zachodnia Ćwiartka, Shire,
Nowa Zelandia, Oceania, Ziemia…- mruczał pod nosem, patrząc na pierwszą stronę
książki:
Tam i z Powrotem
Opowieść hobbita
Pióra Bilba Bagginsa
-Od czego, by tu zacząć?- zapytał głośno samego
siebie, po czym zaczął skrobać piórem:
Co
się tyczy hobbitów?
Hobbici
zamieszkują i uprawiają ziemię wszystkich ćwiartek Shire’u już od setek lat.
Nie bacząc na dużych ludzi i ciesząc się ich brakiem zainteresowania. Bądź co
bądź świat zamieszkują najprzeróżniejsze i niezliczone dziwne istoty. Hobbici
nie są warci uwagi. Nie wsławili się bowiem ani jako wojownicy, ani jako istoty
obdarzone szczególnym rozumem.
Bilbo zaśmiał się, czytając tekst jeszcze raz. Nagle
usłyszał pukanie do drzwi.
-Frodo! Otwórz drzwi!- krzyknął, pisząc następne
słowa:
Ktoś
kiedyś nawet zauważył, że jedyną prawdziwą pasją hobbitów jest jedzenie.
Krzywdząca uwaga bowiem znamy się także na warzeniu piwa i paleniu fajkowego
ziela. A tak naprawdę umiłowaliśmy ciszę i spokój oraz porządnie zaoraną
ziemię. Wszyscy hobbiści kochają to, co wzrasta. To prawda, że niektóre nasze
obyczaje mogą się wydawać dziwaczne, ale dziś rozumiem jak nigdy przedtem, że
proste życie nie jest wcale takie złe.
Westchnął, kiedy jeszcze raz usłyszał głośne pukanie
do drzwi.
-Frodo! Otwórz!- krzyknął, jednak pukanie nie
ustępowało. - A niech to! Gdzie tego chłopaka poniosło? Frodo!
***
-Dzisiaj będziemy walczyć za naszą Królową!- krzyknął
Haldir.- Dzisiaj będziemy walczyć za naszą ojczyznę! Dzisiaj będziemy walczyć
za naszą wolność…
Pięć tysięcy par oczu skupionych
było nie w kapitana północnej straży, choć słyszeli i zapamiętywali wszystko co
do nich mówił, lecz przed siebie. Rozpościerał się przed nimi widok
otwierającego się portalu i wychodzącej z niej dziesięciotysięcznej armii.
Piekło. To miało się zaraz rozpętać…***
W zakładce Bohaterowie już/zaraz pojawi się Bilbo :) Trochę skrzywdziłam chronologię Śródziemia.- Bilbo jest taki jak w Hobbicie, ale Frodo jak we Władcy. Dowiecie się w następnym rozdziale, o co dokładnie chodzi :D Wiecie, że ostatnio znalazłam opowiadanie na temat Hermiony i Deana? Naprawdę, bardzo mi się spodobał :) Znacie może jakieś blogi o bardzo niespotykanych/ nietypowych parach? Byłabym wdzięczna za odpowiedź :* A właśnie! Chcę się dowiedzieć, jaka jest wasza opinia o Hermionie? Wiem, że to dopiero początek opowiadania, ale czy idę we właściwym kierunku? Może macie jakieś pomysły jak rozwinąć jej postać? Jestem otwarta na pomysły! :D No to chyba wszystko. Następny rozdział za tydzień lub dwa. Zależy, bo ostatnio nie mam czasu :( Całuję wszystkich :* :)